Okiem Obiektywu: blog
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blog. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blog. Pokaż wszystkie posty

15 paź 2023

Witajcie w mojej małej Leśnej Oazie: Love Las

Dzisiaj chcę was zaprosić do niezwykłego miejsca, które jest dla mnie nie tylko inspiracją, ale także moją własną małą oazą spokoju. To jest miejsce, które nazywam "Love Las".

Moja mała Leśna Oaza: Love Las

Na moim blogu często dzielę się z wami moimi podróżami i fascynującymi miejscami, jakie odkrywam na całym świecie. Ale dzisiaj chciałbym przedstawić wam coś zupełnie wyjątkowego - mój własny las. Tak, dobrze przeczytaliście, mam swój kawałek natury, który nazywam: "Love Las". 

To niepozorne miejsce, które mieści się na obszarze nieco mniejszym niż 2000 metrów kwadratowych. Oprócz drzew i ogrodzenia, na pierwszy rzut oka nie znajdziecie tutaj zbyt wielu elementów. Ale dla mnie to miejsce ma ogromne znaczenie. Jest to miejsce, w którym łączę się z naturą i czerpię z niej niesamowitą energię.

  
"Love Las" to nie tylko kawałek lasu, to moje laboratorium pomysłów. Tutaj realizuję różne projekty i marzenia. Często dostaje wiele pytań na temat tego, co zamierzam zrobić z tym miejscem, więc chciałbym was wszystkich zaprosić do obserwowania mojej leśnej podróży.

To dopiero początek i mam wiele fascynujących planów. Znajdziecie tu przyszłe odcinki mojego cyklu filmów, które zabiorą was w głąb "Love Las", a także wiele praktycznych wskazówek, porad i opowieści o tym, jak pielęgnuję to miejsce.

Zapraszam was do śledzenia mojego kanału na YouTube, gdzie znajdziecie film, w którym przedstawiłem wam moją małą leśną oazę i pierwsze kroki, jakie podejmuję, aby ją pielęgnować. Mam nadzieję, że "Love Las" stanie się także źródłem inspiracji dla waszych własnych projektów i pasji.

Tak więc, witam was oficjalnie w "Love Las" - moim małym, ale pełnym potencjału lesie, który napełnia mnie spokojem i miłością do przyrody. Bądźcie gotowi na emocjonującą podróż!

17 mar 2020

Zlot Citroën 2CV w Toruniu: Największe Wydarzenie Motoryzacyjne 2015 Roku w Polsce

Toruń był gospodarzem jednej z największych cyklicznych imprez zlotowych na świecie, czyli 21. Międzynarodowego Zlotu Miłośników Citroëna 2CV. Było to wydarzenie, które zapisało się jako jedno z największych spotkań motoryzacyjnych w historii Torunia oraz Automobilklubu Toruńskiego.
 
Zlot Citroen 2CV


Zlot Citroën 2CV


Na potrzeby uczestników przygotowano aż 120 hektarów powierzchni trawiastej oraz 10 hektarów utwardzonych nawierzchni betonowych, co sprawiło, że zlot był jednym z największych wydarzeń samochodowych, jakie miały miejsce w Polsce. Impreza ta została wyróżniona tytułem "Wydarzenie Roku 2015". Uroczyste otwarcie, zorganizowane z olimpijskim rozmachem, miało miejsce na toruńskiej Motoarenie – jednym z najnowocześniejszych stadionów żużlowych w Europie, dysponującym 15 000 miejsc siedzących.

W piątek, 31 lipca, odbyła się widowiskowa parada uczestników, którzy w swoich zabytkowych Citroënach 2CV przejechali do centrum Torunia. Tam, na starówce, zorganizowano prezentację pojazdów oraz specjalną wystawę, przyciągającą zarówno mieszkańców, jak i turystów. Dzięki tej inicjatywie, miłośnicy klasycznych samochodów mogli zobaczyć unikalne egzemplarze i poznać pasjonatów z różnych stron świata, co dodatkowo podniosło prestiż tego niezwykłego wydarzenia.


Zlot Citroën 2CV w Toruniu stał się prawdziwą atrakcją, przyczyniając się do promocji miasta oraz rozwoju turystyki motoryzacyjnej w Polsce.

Inne miejsca warte odwiedzenia: MAPA

Aktualizacja: 26.10.2024

23 lut 2020

Wicek - Święty z Torunia

The English version of this post can be found at the bottom of the page.

Uważał, że państwo, w którym wszyscy obywatele byliby harcerzami, byłoby najpotężniejszym ze wszystkich. I zgodnie z tą myślą, służąc Bogu i społeczeństwu, oddał życie za Polskę i wiarę. Został wyniesiony na ołtarze i stał się Patronem Harcerstwa.
 
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP i bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego
 
Z radością dziękuję Bożej Opatrzności za dar nowego błogosławionego, kapłana i męczennika Stefana Wincentego Frelichowskiego, heroicznego świadka miłości [...] Uczył się tajników ludzkiej duszy i dostosowywał metody duszpasterskie do potrzeb każdego spotkanego człowieka. Tę sprawność wyniósł z harcerskiej szkoły wrażliwości na potrzeby innych i stale ją rozwijał […] Pragnę […] zwrócić się do całej rodziny polskich harcerzy, z którą błogosławiony był głęboko związany. Niech stanie się dla was patronem, nauczycielem szlachetności i orędownikiem pokoju i pojednania
”. Tak mówił Papież Jan Paweł II w dniu 7 czerwca 1999 roku podczas toruńskiej uroczystości beatyfikacji ks. S. Frelichowskiego.
 

Stefan Wincenty Frelichowski

 
Nie trzeba było długo czekać, by wniosek organizacji harcerskich, poparty przez Konferencję Episkopatu Polski, trafił do Watykanu. Harcerze pragnęli, by współczesny błogosławiony czuwał nad harcerkami i harcerzami polskimi, kształtującymi swoje charaktery w służbie Bogu i Polsce. Do tej pory patronem harcerzy, podobnie jak i skautów na świecie, był św. Jerzy. Jednak przed dziesięciu laty Watykańska Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów podjęła decyzję o ogłoszeniu bł. ks. phm. Stefana Wincentego Frelichowskiego Patronem Harcerstwa Polskiego.
 
 
Frelichowski to jedyny polski męczennik z II wojny światowej zamordowany w obozie koncentracyjnym, po którym zachowały się relikwie. Przechowywane są one w ścianie sanktuarium, a także w nielicznych relikwiarzach: u biskupa diecezji toruńskiej, w posiadaniu harcerzy hufca ZHP Toruń, u Kapelana Naczelnego ZHR, w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie, w Wyższym Seminarium Duchownym w Toruniu, w kaplicy Pałacu Prezydenckiego w Warszawie, a także w kościołach pod wezwaniem błogosławionego.
 
Sanktuarium znajduje się w kościele pw. Wniebowzięcia NMP i bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego, przy ul. Panny Maryi 2 w Toruniu. Doroczne uroczystości odbywają się tu 21 i 23 lutego.

Inne miejsca warte odwiedzenia: MAPA

---

He believed that a state in which all citizens would be scouts would be the most powerful of all. And in line with this idea, serving God and society, he gave his life for Poland and faith. He was raised to the altars and became the Patron of Scouting.

Church of the Assumption of the Blessed Virgin Mary and Bl. Rev. Stefan Wincenty Frelichowski

With joy, we thank Divine Providence for the gift of the new blessed, priest, and martyr Stefan Wincenty Frelichowski, a heroic witness of love. He learned the secrets of the human soul and adapted pastoral methods to the needs of every person he encountered. He carried this efficiency from the scouting school of sensitivity to the needs of others and continually developed it. I want to address the entire Polish scouting family, with whom the blessed was deeply connected. May he become a patron for you, a teacher of nobility, and an advocate for peace and reconciliation." This is what Pope John Paul II said on June 7, 1999, during the beatification ceremony of Rev. S. Frelichowski in Toruń.

Stefan Wincenty Frelichowski

It didn't take long for the proposal of scouting organizations, supported by the Polish Episcopal Conference, to reach the Vatican. Scouts wanted the contemporary blessed to watch over Polish scouts, shaping their characters in service to God and Poland. Until then, the patron of scouts, as well as scouts worldwide, was St. George. However, ten years ago, the Vatican Congregation for Divine Worship and the Discipline of the Sacraments made the decision to declare Blessed Rev. Stefan Wincenty Frelichowski the Patron of Polish Scouting.

Frelichowski is the only Polish martyr from World War II murdered in a concentration camp whose relics have been preserved. They are kept in the sanctuary wall and in a few reliquaries: with the bishop of the diocese of Toruń, in possession of the scouts of the Toruń ZHP district, with the Chief Chaplain of the ZHR, in the Field Cathedral of the Polish Army in Warsaw, in the Higher Theological Seminary in Toruń, in the chapel of the Presidential Palace in Warsaw, and also in churches dedicated to the blessed.

The sanctuary is located in the church of the Assumption of the Blessed Virgin Mary and Bl. Rev. Stefan Wincenty Frelichowski, at 2 Panny Maryi Street in Toruń. Annual celebrations take place here on February 21st and 23rd.

18 lut 2020

Samochodem przez Włochy | Siedem ważnych wskazówek dla każdego kierowcy

Myślisz o wyjeździe samochodem do Włoch? Przeczytaj kilka naszych wskazówek dotyczących poruszania się samochodem we Włoszech. 
 
Samochodem przez Włochy | Siedem ważnych wskazówek dla każdego kierowcy
 
Chcesz poruszać się samochodem po Włoszech? My to doskonale rozumiemy. Jeśli mielibyśmy polegać na włoskim transporcie publicznym, byłoby nam trudno odwiedzić wszystkie te miejsca, wioski, miasta na uboczu, które sprawiają, że Włochy są tak wyjątkowe. Nawet jeśli zwiedzanie takich obszarów jak Umbria czy Toskania pociągiem czy autobusem jest możliwe, podróżowanie samochodem daje więcej elastyczności i wolności. W naszym wypadku, podróżowanie dwójki osób dorosłych z dzieckiem i psem - jest też zwyczajnie tańczą opcją. Dokładnie z tego powody, z powody redukcji kosztów, decydujemy się na podróż samochodem z Polski. Nie zakładaliśmy wynajmu samochodu na miejscu ale jeśli chciałbyś go wynająć - podamy Ci kilka wskazówek.

Jazda we Włoszech nie należy do najbezpieczniejszych, zwłaszcza biorąc pod uwagę przerażającą reputację włoskich kierowców. Ale jeśli zastosujesz się do naszych wskazówek, w krótkim czasie dostosujesz się do lokalnych warunków - po prostu zacznij używać klakson.
 

1. Przygotuj się na lokalne, kręte drogi

 
Przygotuj się na lokalne, kręte drogi
 
Odwiedzając wioski i miasta na uboczy, przekonując się jednocześnie, że dzięki takim miejscom Włochy są wyjątkowe, musisz zjechać z autostrad, które de facto są jednymi z najdroższych w Europie. Lokalne - bezpłatne drogi, przeważnie nie są w najlepszym stanie. Dodając jednocześnie liczne wzniesienia i zakręty jak np. przy odwiedzaniu San Leo, dodatkowo musimy poradzić sobie z chorobą lokomocyjną naszego syna.
 
W trakcie naszych podróży, przetestowaliśmy już chyba wszystkie sposoby na chorobę lokomocyjną - ostatecznie najskuteczniejsza okazała się akupresura za pomocą opaski Sea-band. Pomimo naszego sceptycyzmu, okazało się, że ta opaska przeciwwymiotna naprawdę działa. Zobaczcie tą spotaniczną reakcję naszego syna.
 
 
Sea-Band działa poprzez uciskanie punktu akupresurowego (zwanego punktem Nei-Kuan) na nadgarstku. Efekty są odczuwalne już po kilku minutach. Opaska Sea-Band hamuje objawy choroby lokomocyjnej, nie powodując senności i innych skutków ubocznych.
 
Jak działa SEA-BAND?
 
Więcej o samej opasce SEA-BAND przeczytasz w tym wpisie: Opaska Przeciwwymiotna SEA-BAND. Czy Działa?
 

2. Nie ruszaj w drogę bez GPS

 
Nie ruszaj w drogę bez GPS
 
Jeśli planujesz tak jak my podróż do miejsc, w których internet działa wolno, jest niedostępny lub nie masz wystarczającego pakietu roamingu danych, zawsze możesz zapisać na swoim telefonie lub tablecie wybraną mapę z Map Google i używać jej offline. Ten prostu zabieg może zaoszczędzić Ci dodatkowych opłat u swojego operatora.

Aby nie zużywać danych sieci komórkowej i tym samym zwiększyć żywotność baterii, użyj trybu: Tylko Wi-Fi. Gdy ten tryb jest włączony, a Ty nie masz połączenia z siecią Wi-Fi, Mapy Google korzystają tylko z danych pobranych map offline. Pamiętaj jednak aby przed użyciem tego trybu pobrać mapy offline.

Autostrady we Włoszech są dobrze oznakowane i łatwe w nawigacji, ale po wjechaniu do wiosek i mniejszych miejscowości, drogi są często nieoznaczone a jednokierunkowe ulice i ronda mogą zmylić każdego. Podczas naszej podróży Google Maps sprawował się bezbłędnie.
 

3. Nigdy nie wjeżdżaj do strefy ZTL

 
Nigdy nie wjeżdżaj do strefy ZTL
 
Strefa Zona a Traffico Limitato (ZTL), znana również jako Area Pedonale, to obszar ograniczonego ruchu. Jest to, wyznaczona głównie w centrach włoskich miast i miasteczek,  strefa gdzie ruch jest ograniczony. Nie wszędzie we Włoszech spotkasz się z ZTL, ale możesz się ich spodziewać, jeśli tak jam my odwiedzisz jedno z większych miast, takich jak Florencja, Piza lub Rzym.

W tych obszarach poruszać się może jedynie policja, transport publiczny i pojazdy ratunkowe.
 

4. Na przejażdżkę wybieraj się w niedzielę

 
Na przejażdżkę wybieraj się w niedzielę
 
Jazda we Włoszech wąskimi i krętymi drogami wraz z ciężarówkami na drodze, może być bardzo stresującym doświadczeniem. Pamiętaj jednak, jeśli faktycznie masz wybór, na przejażdżkę wybierz się w niedzielę gdyż tego dnia ciężarówki nie mogą jeździć po autostradach.
 
My po Włoszech poruszaliśmy się rodzinnym Peugeot 308 SW z panoramicznym dachem. Podróżując tym samochodem mogliśmy podziwiać wspaniałe widoki z każdej strony. Jeśli i Ty chwiałbyś przetestować najnowszy model Peugeota 308 to jest taka możliwość, wystarczy kliknąć w ten link: Przetestuj Peugeot 308
 
Jazda testowa Peugeot 308 SW
 

5. Wyostrz swoje instynkty i refleks

 
Wyostrz swoje instynkty i refleks
 
Włoscy kierowcy są szybcy i nigdy się nie wahają. Szybko zmieniają pas i podejmują natychmiastowe decyzje. Taki styl jazdy, nawet jeśli wydaje nam się niebezpieczny, jest całkowicie akceptowalny (a nawet bezpieczny) We Włoszech.

W rzeczywistości kierowcy we Włoszech oczekują, że będziesz postępować w ten sam sposób podczas jazdy w ich kraju. Nadmierna ostrożność i powolność mogą sprawić, że wszystko stanie się trudniejsze dla wszystkich.
 

6. Uważaj, gdzie parkujesz!

 
Uważaj, gdzie parkujesz!
 
Parkowanie może być koszmarem w niektórych obszarach, szczególnie w dużych miastach. Na ten temat pisaliśmy w tym tekście: Mandaty Za Parkowanie We Włoszech. Jak Ich Uniknąć?
Ponieważ większość małych uliczek w kraju została wytyczona na wiele wieków przed wynalezieniem samochodu, przestrzenie te nie są stworzenie dla nich. O dziwo, włosi w takich sytuacjach bardzo dobrze sobie radzą, parkując w miejscach w których nie przyszło nam na myśl by zatrzymać swój samochód.
 
Gdy znajdziesz się na parkingu w zatłoczonym i popularnym obszarze, pamiętaj, aby zapłacić za bilet z najbliższego parkometru, a następnie umieścić go w widocznym miejscu na desce rozdzielczej. Wszystko to opisaliśmy w tym tekście: Mandaty Za Parkowanie We Włoszech. Jak Ich Uniknąć?
 

7. Miej oko na znaki drogowe

 
 
W przeważającej części znaki drogowe we Włoszech są intuicyjne i podobne do znaków w Polsce. Mają te same kształty i kolory, co ich odpowiedniki w Polsce.

Wszystkie włoskie drogi - od ulic miasta do autostrad - mają ograniczenia prędkości, zwykle oznaczone biało-czerwonym kółkiem z liczbą kilometrów zapisaną pośrodku. Uważaj jednak na znaki przedstawiające policjanta z podniesioną ręką lub na pomarańczowe skrzynki autoweloksu. Te skrzynki to nic innego jak fotoradary.

Policjanci we Włoszech zwykle nie patrolują dróg; zamiast tego na autostradach jest sporo kamer rejestrujących prędkość samochodu które automatycznie wystawiają mandaty. Taki mandat, który otrzymasz pocztą w Polsce, to niezbyt miła pamiątka po waszej podróży

Jeśli wynająłeś samochód we Włoszech, mandat wysłany zostanie do firmy wypożyczającej samochody, a koszt za mandat zostanie automatycznie pobrany z Twojej karty kredytowej.
 

Samochodem przez Włochy. Jak szybko przestać się nudzić.

 
Podróż z Polski do Włoch nie jest krótka. Podczas naszej kolejnej rodzinnej podróży bywają także te momenty, kiedy po prostu wszyscy mają jej dość - wliczając także naszego psa. Jak szybko przestać się nudzić w podróży - wystarczy zaśpiewać.
  

12 lut 2020

Mandaty za parkowanie we Włoszech. Jak ich uniknąć?

Każdego dnia kierowcy we Włoszech mierzą się z wyzwaniem znalezienia miejsca parkingowego. Kiedy uda się znaleźć wolne miejsce – pojawiają się kolejne trudności. Miejsca parkingowe we Włoszech oznaczane są białymi, niebieskimi, żółtymi, różowymi, czerwonymi lub zielonymi pasami, a znajomość ich znaczenia pozwala uniknąć wysokich kar.
 
Mandaty za parkowanie we Włoszech. Jak ich uniknąć?
  

Kolory linii / pasów do parkowania we Włoszech

 
Białe linie parkingowe
To bezpłatne miejsca parkingowe, tzw. parcheggio gratuito. Przy parkowaniu zwracaj uwagę na znaki pionowe, które mogą wskazywać ograniczenia czasowe. Jeśli obowiązuje limit czasowy, konieczne jest użycie dysku czasowego (disco orario), wskazującego czas przyjazdu. Po upływie limitu samochód trzeba przeparkować. Disco orario można kupić na stacjach benzynowych lub w kioskach Tabaccheria za ok. 2 euro.
 
Niebieskie linie parkingowe
To miejsca płatne, tzw. parcheggio a pagamento. Po zaparkowaniu kup bilet w parkometrze i umieść go za szybą. Uwaga! Większość parkometrów nie przyjmuje kart ani banknotów – przygotuj monety. Czasem obowiązują okresy bezpłatnego parkowania (np. podczas sjesty lub weekendów), a znaki mogą określać maksymalny czas postoju.
  
Kolory linii / pasów do parkowania we Włoszech
 
Żółte linie parkingowe

Linie te (strisce gialle) wyznaczają miejsca zastrzeżone dla pojazdów uprzywilejowanych lub z tablicami dyplomatycznymi. Za parkowanie bez uprawnień grozi mandat od 84 do 335 euro oraz ryzyko odholowania pojazdu.

Różowe linie parkingowe
Występują na parkingach przy centrach handlowych i są przeznaczone wyłącznie dla kobiet w ciąży lub podróżujących z dziećmi do roku.

Czerwone lub zielone linie parkingowe
W niektórych miastach, jak Mediolan, linie te wskazują miejsca dla mieszkańców. Aby tam parkować, pojazd musi mieć za szybą zezwolenie wydane przez gminę.
 

Mandaty za parkowanie we Włoszech

 
Mandaty za parkowanie we Włoszech
 
Błędna interpretacja kolorów linii lub ich ignorowanie grozi nałożeniem kar. Mandat za parkowanie na niebieskich liniach bez biletu wynosi 41 euro, a za przekroczenie limitu czasu na białych – również 41 euro. Za nieuprawnione parkowanie na żółtych liniach mandat wynosi od 84 do 335 euro i może skutkować nałożeniem dwóch punktów karnych oraz odholowaniem pojazdu.

  

Nasz sposób na chorobę lokomocyjną

 
Odwiedzając wioski i miasta na uboczy, przekonując się jednocześnie, że dzięki takim miejscom Włochy są wyjątkowe, musisz zjechać z autostrad, które de facto są jednymi z najdroższych w Europie. Lokalne - bezpłatne drogi, przeważnie nie są w najlepszym stanie. Dodając jednocześnie liczne wzniesienia i zakręty jak np. przy odwiedzaniu San Leo, dodatkowo musimy poradzić sobie z chorobą lokomocyjną naszego syna.

W trakcie naszych podróży, przetestowaliśmy już chyba wszystkie sposoby na chorobę lokomocyjną - ostatecznie najskuteczniejsza okazała się akupresura za pomocą opaski Sea-band. Pomimo naszego sceptycyzmu, okazało się, że ta opaska przeciwwymiotna naprawdę działa. Zobaczcie tą spotaniczną reakcję naszego syna.


Sea-Band działa poprzez uciskanie punktu akupresurowego (zwanego punktem Nei-Kuan) na obu nadgarstkach. Efekty są odczuwalne już po kilku minutach. Opaski Sea-Band hamują objawy choroby lokomocyjnej, nie powodując senności i innych skutków ubocznych.

Aktualizacja 27.10.2024

1 sty 2020

Sylwester w Toruniu 2019 - 2020

Równo o północy powitaliśmy Nowy Rok w Toruniu. Pod sceną miejskiego sylwestra można było pobawić się w rytmach latynoamerykańskich.
Sylwester w Toruniu 2019/2020
Równo o północy powitaliśmy Nowy Rok w Toruniu. Pod sceną miejskiego sylwestra można było pobawić się w rytmach latynoamerykańskich
Miasto Toruń zrezygnowało w tym roku z pokazu fajerwerków na rzecz biodegradowalnego biało-niebieskiego konfetti.


23 gru 2019

Fotograficzne BHP - czyli kilka zasad bezpiecznego fotografowania

Robienie zdjęć to nie jest spokojne hobby tak jakby nam się wydawało. Przy wykonywaniu usług fotograficznych należy zwrócić uwagę na kilka ważnych spraw, tak aby fotografowanie kończyło się zawsze szczęśliwie.
 
Zasady bezpiecznego fotografowania
Robienie zdjęć to nie jest spokojne hobby jakby nam się wydawało. Przy wykonywaniu usług fotograficznych należy zwrócić uwagę na kilka ważnych spraw, tak aby fotografowanie kończyło się zawsze szczęśliwie
 
Uwaga - wyjście z domu nadal wiąże się z zagrożeniem naszego bezpieczeństwa i zdrowia. Najczęściej źródłem tych zagrożeń jesteśmy my sami. Chwila nieuwagi, dekoncentracji, a przede wszystkim złe nawyki. Pamiętajcie - do każdego zlecenia należy się właściwie przygotować. Chwila nieuwagi może kosztować co najmniej kilka tysięcy złotych w zniszczonym sprzęcie a co bezcenne - utratę zdrowia lub życia. Dlatego tak ważne jest fotograficzne BHP.


O czym należy pamiętać aby nasze każde zlecenie skończyło się szczęśliwym powrotem? Wystarczy przestrzegać kilka poniższych zasad BHP. Nie jest ich dużo i wcale nie utrudniają życia.



 

1. Chroń oczy

 
Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że to własnie oczy są najważniejszym receptorem każdego fotografa. Zmysł ten jest najcenniejszy dla każdego z reportera, a jego uszkodzenie w zasadzie wyklucza nas z tego zawodu. Niestety na co dzień niezbyt często o tym myślimy i bardzo zaniedbujemy nasze oczy. Zapominamy o licznych zagrożeniach, jakie czyhają na oczy i wzrok. Powinniśmy jednak poświęcić temu zagadnieniu nieco więcej uwagi, a zwłaszcza jeśli wykonywane przez nas zlecenie może być źródłem dodatkowego zagrożenia dla oczu i jakości widzenia. Dlatego też w żadnym razie nie można zapomnieć o skutecznej ochronie oczu i twarzy
 
Chroń oczy
Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że własnie oczy są najważniejszym receptorem każdego fotografa. Zmysł ten jest najcenniejszy dla każdego z reportera, a jego uszkodzenie w zasadzie wyklucza nas z tego zawodu
 
Pamiętaj, gdy idziesz, nie patrz tylko w wizjer. Gdy fotografujesz – stój. Gdy chcesz zmienić pozycję, także po to, aby znaleźć lepszy kadr – opuść aparat i patrz, gdzie idziesz. Nie chodź z aparatem przy oku, bo nie widzisz, gdzie idziesz. Wystarczy mały wystający element którego nie zauważysz - potknięcie się i przewrócenie na niemal płaskiej powierzchni może mieć nieprzyjemne konsekwencje i dla zdrowia fotografującego i dla stanu jego sprzętu.
 
Jeśli potrzebujesz cofnąć się o krok lub dwa, to nie rób tego tyłem, tylko obróć się, wykonaj te dwa kroki i obróć się z powrotem. Tak, to dużo obracania się, zużywają się kolana i buty, ale dzięki temu widzisz, dokąd robisz te dwa kroki. Może to będzie pusta łąka, ale może ktoś właśnie za Tobą przechodził albo, co gorsza, przejeżdżał.
 
Najtańsze okulary ochronne to wydatek rzędu 4 złotych (słownie: czterech złotych)
 

2. Chroń głowę

 
Ochrona głowy w przypadku zleceń np. w halach produkcyjnych, liniach przemysłowych czy podczas fotografowania inwestycji to niezwykle ważną kwestią. Wszędzie tam, gdzie wybieramy się z aparatem i występują choćby minimalne zagrożenia powstaniem urazu głowy, konieczne staje się noszenie kasku bądź hełmu ochronnego. Przecież nasza czaszka stanowi ochronę dla delikatnego i jednocześnie jednego z najważniejszych organów w całym ludzkim ciele – mózgu. Czasem nawet niewinnie wyglądający uraz może być katastrofalny w skutkach. Dlatego tak istotna jest nasza świadomość aby wśród szpeju fotograficznego posiadać również kask czy hełm ochronny. Taki hełm ochronny można mieć już za 10 złotych. To naprawdę niewiele a może uratować nam zdrowie lub życie.
 
Ochrona głowy robocze kaski i hełmy ochronne
Ochrona głowy w przypadku zleceń np. w halach produkcyjnych, liniach przemysłowych czy podczas fotografowania inwestycji jest niezwykle ważną kwestią
 
Nie ma zdjęć wartych ryzykowania życia i zdrowia. Ryzykowanie sprzętem też nie jest racjonalne. Wybierać miejsce do odpowiedniego kadru fotograficznego należy rozsądnie – nie pchać się na krawędź, nie wchodzić na wysokie konstrukcje, trzymać się w bezpiecznej odległości od jadących pojazdów.
 

3. Pamiętaj o odpowiednim i bezpiecznym obuwiu 

 
Nasz fotoreportaż możemy wykonywać na hali produkcyjnej ale możemy wykonywać go również w szpitalu. Wybór odpowiedniego obuwia ochronnego nie jest łatwe. Zależy od zlecenia i wymagań, jakie będą przed nim stawiane. Ponadto pod uwagę należy wziąć przede wszystkim nasze indywidualne preferencje.
 
Obuwie robocze i ochronne
Nasz fotoreportaż możemy wykonywać na hali produkcyjnej ale możemy wykonywać go również w szpitalu. Wybór odpowiedniego obuwia ochronnego nie jest łatwy
 
Wybierając odpowiednie obuwie należy wziąć pod uwagę różne kryteria. Pamiętaj o ochronie palców stopy przy użyciu wbudowanych podnosków. W innych lokacjach wymagane będzie od nas używanie tak zwanych chodaków czy klapków, powszechnie stosowane w szpitalach i przychodniach, gdzie wymagana jest szczególna czystość czy wręcz sterylność.
 
Należy także wspomnieć, że obuwie może chronić przed różnymi typami zagrożeń, takimi jak czynniki mechaniczne, biologiczne, chemiczne, termiczne, porażenie prądem elektrycznym, czynniki atmosferyczne, przy zagrożeniu wybuchem czy przed powstawaniem i przeskakiwaniem ładunków elektrostatycznych.
 
Ekwilibrystyczne pozy, balansowanie na czubkach palców czy gimnastyczne odchylenia może są efektowne, ale zupełnie nieefektywne. Nie tylko grożą upadkiem, ale też zwiększają ryzyko, że zdjęcie i tak będzie do skasowania, bo poruszone. Do fotografowania należy stać pewnie i stabilnie.
 

4. Bądź widoczny

 
Bezpieczeństwo podczas wykonywania sesji fotograficznych jest kwestią niezwykle ważną. Bezpieczeństwa, a tym samym widoczności w plenerze, evencie czy na drodze, jest kwestią nie tylko bardzo ważną, ale i trudną. Na szczęście sklepy ze sprzętem BHP zapewniają odpowiednie zaopatrzenie.
 
Ostrzegawcza / Odzież robocza i ochronna
Bezpieczeństwa, a tym samym widoczności w plenerze, evencie czy na drodze, jest kwestią nie tylko bardzo ważną, ale i trudną. Na szczęście sklepy ze sprzętem BHP zapewniają odpowiednie zaopatrzenie. 
 
Na drodze panuje zasada, im bardziej widoczny tym bezpieczniejszy. Dotyczy to nie tylko uczestników ruchu, a więc kierowców, rowerzystów i pieszych, ale również wszystkich osób pracujących przy drogach - także nas fotografów. Czasem wystarczy chwila nieuwagi, by doszło do groźnego wypadku. Często można tego uniknąć, dzięki zapewnieniu odpowiedniej widoczności Rozwiązaniem jest zakupienie odblaskowej odzieży roboczej.
 
 
Plecak, torba, sakwy, futerały czy kieszenie zawsze powinny być zapięte, za wyjątkiem tego krótkiego momentu, gdy coś wyjmujemy lub chowamy. Odpinamy, wyjmujemy lub wkładamy i znowu zapinamy – zawsze na trzy takty, nigdy nie pomijamy ostatniego.
 
Zapinać kieszenie należy od razu, zawsze i nawet wówczas, gdy nic w nich nie ma – po to, żeby mieć właściwy odruch. Później, podczas gorączkowych chwil najlepszego światła w najładniejszym miejscu, nie ma czasu na sprawdzanie, czy futerał jest pełny czy pusty – zawsze powinien być zamknięty.
 
 
Artykuł sponsorowany

21 paź 2019

Przeżyłem katastrofę samolotu

Zapewne zdarzyło Ci się oglądać cykl programów Discovery - Katastrofy w Przestworzach. To co przeżyłem - mogło by być scenariuszem do kolejnego odcinka. Wszystko zaczęło się na lotnisku w Moskwie. 
Jeśli jesteś fanem lotnictwa to to miejsce jest dla Ciebie. Ocal Beoinga 737 w GearUP.
Nie trzeba być certyfikowanym pilotem, aby spróbować swoich sił w symulatorze lotu. W poznańskiej kawiarni uruchomiono pierwszy w Polsce profesjonalny symulator lotów. W roli pilota wielkiego samolotu pasażerskiego sprawdzić się może każdy.

Główną atrakcją kawiarni jest profesjonalny i jedyny taki w Polsce ogólnodostępny symulator lotów, z którego dotychczas mogli korzystać jedynie kandydaci na prawdziwych pilotów. – GearUP! (ang. podwozie w górę!) to jedyny w Polsce pełnowymiarowy i funkcjonalny symulator samolotu pasażerskiego B737NG
Ważąca 79-ton maszyna wyposażona jest w 588 przełączników i przycisków, 235, kontrolek, 12 zegarów i wskaźników, 10 wyświetlaczy nawigacyjnych, 9 dźwigni sterowych, 5-cio metrowy system wizyjny HD otaczający kokpit. Siedząc w symulatorze ramię w ramię z instruktorem każdy czuje się jak kapitan w prawdziwym samolocie. 5-cio metrowy system wizyjny, na którym wyświetlany jest obraz daje nam wrażenie głębi i przechyłu maszyny. Osoby, które są poza kokpitem i widzą to z boku, zachowują się, jak w tramwaju. Obraz teoretycznie się nie przechyla, ale pracujemy ciałem, nasz błędnik jest rewelacyjnie oszukiwany.
Polecieć można wszędzie, na każde lotnisko na świecie i w każdych warunkach atmosferycznych. Loty innych można obserwować z kawiarni SkyCafe lub samemu zasiąść za sterami wielkiego statku powietrznego.


Więcej informacji o GearUP! na stronie internetowej www.gearup.aero

1 wrz 2019

Katastrofa kolejowa pod Otłoczynem. Największa katastrofa w powojennej historii

Sierpień 1980 roku. Polska żyje nadzieją i strajkami, które za chwilę doprowadzą do podpisania Porozumień Sierpniowych. W wakacyjnym zgiełku, w pociągach tłoczą się ludzie wracający z urlopów nad morzem. Ale dla 67 z nich podróż ta miała stać się ostatnią. W mrocznym, leśnym wąwozie pod Otłoczynem czas się zatrzymał. To tu, o 4:30 nad ranem, 19 sierpnia, wydarzyła się największa i najbardziej tajemnicza katastrofa w powojennej historii polskiej kolei.

Archiwalne czarno-białe zdjęcie z miejsca katastrofy kolejowej pod Otłoczynem

Ostatnie Minuty Przed Tragedią

To był typowy, wakacyjny poranek. Z toruńskiego dworca, z niewielkim opóźnieniem, ruszył pociąg osobowy relacji Toruń Główny - Łódź Kaliska. Wypełniony był pasażerami – rodzinami z dziećmi, kolonistami, ludźmi wracającymi do domów. Nikt nie spodziewał się, że kilkanaście kilometrów dalej, na wysokości podtoruńskiej Brzozy, ich kurs zostanie brutalnie przerwany.

W tym samym czasie, z bocznicy kolejowej w Otłoczynie, ruszył ciężki pociąg towarowy. Za jego sterami siedział 43-letni maszynista, Mieczysław Roschek. Z niewyjaśnionych do dziś przyczyn, zignorował on sygnał "Stój!" na semaforze wyjazdowym i skierował swoją maszynę na lewy, niewłaściwy tor – prosto pod prąd, naprzeciw pędzącego pociągu osobowego.

Piekło w Leśnym Wąwozie

O 4:30 ciszę poranka rozerwał przerażający zgrzyt stali i huk, który słychać było w promieniu kilku kilometrów. Dwa pociągi, o łącznej masie ponad 900 ton, zderzyły się czołowo. Siła uderzenia była tak ogromna, że lokomotywy i pierwsze wagony zostały sprasowane w harmonijkę, wbijając się w siebie na długość kilku metrów.

Akcja ratunkowa, która rozpoczęła się niedługo potem, była niezwykle trudna. Wszystko działo się w gęstym lesie, w trudno dostępnym wąwozie. Ratownicy, lekarze, strażacy i żołnierze przez trzy dni walczyli z czasem i splątanym, metalowym rumowiskiem, by dotrzeć do rannych i wydobyć ciała ofiar. Obrazy, które tam zastali, na zawsze pozostały w ich pamięci.

Katastrofa kolejowa pod Otłoczynem. Największa katastrofa w powojennej historii polskiej kolei.
Złamane szyny i skręcone metalowe wraki na tym archiwalnym zdjęciu to przekaz z przeszłości, który przypomina nam o tragedii, która wstrząsnęła Polską.

Tajemnica Maszynisty i Konsekwencje

Dlaczego doszło do tej tragedii? Oficjalne śledztwo obarczyło winą maszynistę pociągu towarowego. Ustalono, że Mieczysław Roschek był w pracy od ponad 24 godzin, co było możliwe dzięki sfałszowanej dokumentacji. Jednak samo zmęczenie nie tłumaczy wszystkiego. Dlaczego doświadczony kolejarz pojechał pod prąd? Dlaczego nie reagował? Te pytania do dziś pozostają bez jednoznacznej odpowiedzi, rodząc liczne teorie spiskowe.

Śledczy ustalili, że maszyniści obu pociągów zaczęli hamować, gdy dzieliła ich odległość zaledwie 150 metrów. Mieli cztery sekundy. Cztery sekundy, które nie mogły niczego zmienić.

Katastrofa w Otłoczynie, mimo swojego tragicznego wymiaru, przyniosła jeden, ale niezwykle ważny skutek. To po tym wydarzeniu polscy maszyniści zostali wreszcie wyposażeni w radiotelefony. Wcześniej, po opuszczeniu stacji, byli zdani wyłącznie na sygnały semaforów, bez żadnej możliwości komunikacji.

Archiwalne zdjęcie, przedstawiające porozbijane wagony i zniszczone tory, przypomina nam o tragicznym wydarzeniu, które wstrząsnęło Polską latem 1980 rokuKatastrofa kolejowa pod Otłoczynem. Największa katastrofa w powojennej historii polskiej kolei.

Miejsce, które Pamięta

Dziś, przejeżdżając przez wąwóz w Otłoczynie, można dostrzec kamienny pomnik. To miejsce pamięci, wzniesione dokładnie w miejscu katastrofy. Stoi tam, by przypominać o 67 przerwanych życiorysach. Zgodnie z niepisaną tradycją kolejarzy, każdy pociąg, który mija to miejsce, zwalnia i wydaje długi, przejmujący sygnał dźwiękowy – "baczność". To hołd dla ofiar i kolegów po fachu.

Stojąc tam dzisiaj, pośród szumu drzew, czuje się niezwykły ciężar tego miejsca. To więcej niż tylko punkt na mapie. To cicha opowieść o ludzkim błędzie, zmęczeniu i tragedii, ale też o pamięci, która, niczym sygnał pociągu, wciąż odbija się echem w leśnej głuszy.

Inne miejsca warte odwiedzenia: MAPA

GPS: 52°56′34,5″N 18°41′43,8″E

3 sie 2019

Lampa błyskowa to podstawa - Yongnuo YN685 Speedlite

Trzecim najważniejszym elementem wyposażenia każdego fotografa jest lampa błyskowa. O ile w wielu wypadkach poradzimy sobie bez lampy, o tyle w pomieszczeniach może okazać się ona niezbędna. 
Yongnuo YN685 Speedlite - Lampa błyskowa to podstawa
Wykonując zdjęcia w pomieszczeniach, każdy fotograf oprócz lampy na aparacie powinien pomyśleć jeszcze o dwóch dodatkowych umieszczonych w różnych miejscach pomieszczenia na statywach. Działają one bezprzewodowo i używa się ich, by uzyskać ładną kontrę.

Czego warto szukać? Zamienników! Obecnie powstaje wiele dobrych lamp, które nie są produkowane przez producentów aparatów, a radzą sobie równie dobrze, kosztując znacznie mniej niż oryginały. Idealnym wyborem dla Nikona są lampy Yongnuo. Najtańsze lampy do Nikona kosztują nawet nieco ponad 200 złotych. Ja proponuję nieco lepszy, ale nadal tani model. Yongnuo YN-685 oferuje naprawdę dobre światło i radzi sobie bardzo dobrze, a kupić ją można za 430 zł. Na początek w zupełności wystarczy.

Lampa ta posiada wbudowany odbiornik YN-622C, który umożliwia bezprzewodową pracę w systemie E-TTL II przy użyciu wyzwalacza YN-622C, sterownika YN-622C-TX oraz wyzwalanie za pomocą urządzeń YN-560IV, YN-560TX i RF-605/RF-603II/RF-603.


YN-685 jest lampą o bardzo dużej mocy. Liczba przewodnia przy ISO 100 i 200 mm wynosi aż 60. Tak duża moc zapewnia komfort użytkowania. Dodatkowo, dioda wspomagająca autofocus znacznie przyspiesza ustawianie ostrości w ciemności, co usprawnia pracę z lampą.

Obracana i uchylana głowica Głowica lampy YN-685 umożliwia regulację zarówno w pionie (-7 do 90 stopni) jak i poziomie (-180 do 180 stopni). Takie rozwiązanie pozwala na odbicie błysku pod dowolnym katem, od praktycznie dowolnej powierzchni (np. ściany czy sufitu) uzyskując przy tym zdecydowanie bardziej plastyczne oświetlenie niż przy błysku bezpośrednim.

18 cze 2019

Powódź Tysiąclecia. Katastrofa, która zmieniła czechy w 2002 roku

The English version of this post can be found at the bottom of the page.

Powódź jest jak wojna. W Bośni i Hercegowinie ponad milion ludzi (1/4 mieszkańców) ucierpiała w powodziach. Porównać to można do skutków zniszczeń wojennych z lat 1992-1995.


Powódź Tysiąclecia 2002: Moja Historia Pomocy i Wsparcia
 
Bardzo dobrze pamiętam 2002 rok. Wielka powódź tysiąclecia, nawiedziła wtedy tereny Europy Środkowo-Wschodniej. Największe zniszczenia miały miejsce na terenach: Austrii, Czech, Niemiec, Słowacji, Polski, Węgier, Rumunii i Chorwacji. Straty sięgały miliardów euro.
 
Na własne życzenie z zwołaną osobiście grupą ludzi z całej Polski – udaliśmy się do czeskie Pragi (Praha) tuż po przejściu wielkiej fali.
 
 
Powódź z 2002 r. była o tyle ekstremalna, że przyszła w dwóch falach, w około tygodniowym odstępie. Pierwsza fala była ekstremalna i nasyciła teren wodą. Woda z drugiej fali nie miała już gdzie wsiąkać, a była nie mniejsza niż ta pierwsza. Centrum szkód znajdowało się na południu Czech, dziś są dwa centra – na południu i na północy Czech. To bardzo negatywny czynnik, ale nie tak bardzo dla samej Pragi, jak dla terenów położonych nad dolną Łabą.
 
Do przejścia wielkiej wody przez Czechy, zwanej także powodzią pięćdziesięciolecia doszło w sierpniu 2002 r. W zaledwie 10 dni zatopiona została ponad jedna trzecia terytorium Republiki Czeskiej. Najbardziej ucierpiało południe i centrum kraju, w tym Praga. Zginęło wtedy 17 osób.
   
Powódź Tysiąclecia: Opowieść o Pomocy, Solidarności i Nadziei
 
Niedziela, 8.09.2002 r.
Wyjazd do Republiki Czeskiej rozpoczęliśmy z dwóch miejsc w Polsce: z Częstochowy oraz z Krakowa. Wyjechaliśmy dwoma autokarami podstawionymi nam przez Państwową Straż Pożarną. Oba autokary spotkały się na przejściu granicznym w Kudowie Zdroju i dalej już pojechaliśmy razem. Po przekroczeniu granicy, która przejechaliśmy bez żadnej kontroli paszportowej (uwaga, uwaga - granice jeszcze nie były otwarte a Polska nie była w UE). Wszystko to dzięki Ambasadzie Czeskiej w Warszawie, która poinformowała wcześniej właściwe służby o naszym przyjeździe. Na miejsce dojechaliśmy późno pewnie gdzieś ok. 22 a dokładnie do miejscowości Czerveny Hradek, położonej koło zamku rodziny Horvathow, gdzie mieliśmy pierwszy nocleg.

Poniedziałek, 9.09.2002 r.
Rano dostaliśmy wiadomość, że oczekują nas w sztabie kryzysowym w Pradze, gdzie otrzymamy przydział do pracy. Dojechaliśmy do Pragi około południa i po otrzymaniu zaprowiantowania, rękawic, wody mineralnej i masek przeciwpyłowych, rozdzieliliśmy się na dwie grupy. Jeden autokar z 40 osobami pojechał na ulice Trojska, gdzie pomagaliśmy w sprzątaniu posesji. Woda sięgała tam trzeciego piętra i większość domów praktycznie była cala pod wodą. Nasza pomoc zwykłym mieszkańcom Pragi, polegała na wynoszeniu i paleniu mebli, skuwaniu tynków, usuwaniu mułu oraz myciu sprzętów domowych. Wszystko po to aby rozpocząć osuszanie budynków.

Drugi autokar z resztą ludzi pojechał na drugą stronę Wełtawy do parku Stromovka gdzie pomagaliśmy przy rekultywacji i sprzątaniu. Wieczorem, po całym dniu pracy poszliśmy wszyscy ocenić zniszczenia Praskiej Starówki.

Wtorek, 10.09.2002 r.
Kolejny dzień, wraz z 20 osobową grupą, rozpoczęliśmy od prac w parku Stromovka w Pradze. Pozostali pojechali do miejscowości / dzielnicy Pragi - Zbraslav. Tutaj praca polega głównie na pomocy ludziom w sprzątaniu oraz renowacji i osuszaniu budynków publicznych. Cześć domów już wtedy nadawała się do rozbiórki a tam gdzie widzieliśmy szanse na odbudowę, skuwaliśmy tynk wewnątrz i na zewnątrz. Jest to o tyle istotne, iż do przyjścia mrozów mury domów muszą wyschnąć. W przeciągu minimum pól roku nikt się do nich z powrotem nie wprowadzi.

Praca jest bardzo ciężka, cały czas jesteśmy ubrani w specjalne kombinezony a na głowach mamy maski przeciwpyłowe, gogle i czapki.

Po południu okazało się, ze do końca naszego pobytu w Czechach będziemy mieszkać w szkole w Zbraslaviu. Po pracy wróciliśmy wiec do Czervenego Hradka, zjedliśmy obiadokolacje i zmoknięci (dopadła nas ulewa w drodze powrotnej) wróciliśmy do Zbraslavia.

Powódź Tysiąclecia

Środa, 11.09.2002 r.

Od rana kontynuowaliśmy prace w Zbraslaviu i w parku Stromovka. Tego dnia, Wojsko Czeskie, zaserwowało nam śniadanie i obiad z pakietów żołnierskich. Na pobliskim boisku mieliśmy do dyspozycji wojskową łaźnie, stołówkę, piekarnie i kuchnie na ciężarówce marki … Praga.

Po południu otrzymaliśmy pierwsze oficjalne podziękowania ze strony czeskiej za nasza pracę. Jesteśmy tu potrzebni, bowiem czeskie wojsko powoli kończy prace, sztaby w dzielnicach rozwiązuje się a w dalszym ciągu jest wiele miejsc, gdzie jeszcze nikt nie pomagał.

Tego dnia rozpoczynamy współpracę z organizacją Clovek w Tisni - spolecnost pri CTV, która teraz jako jedyna w sposób zorganizowany pomaga na dużą skale powodzianom. Po powrocie do szkoły okazało się, ze musimy zmienić lokal, bowiem w poniedziałek zaczyna się tam rok szkolny. Przenoszą nas na druga stronę ulicy, do sali gimnastycznej nad miejscowym teatrem. Ma to dobre strony, bowiem cześć z nas załapuje się na bardzo ciekawe modernistyczny spektakl, prawdopodobnie o historii Pragi. Prawdopodobnie, gdyż całość spektaklu była, z oczywistych względów, w języku czeskim.

Czwartek, 12.09.2002 r.
Wreszcie dobra pogoda. Śniadanie serwuje nam znów czeskie wojsko. Udajemy się z powrotem do pracy. W Zbraslaviu kończymy pomagać osuszaniu ostatnich domów, na ul. Troiskiej ustawiła się kolejka mieszkańców i wraz z lista społeczna na której rozpisano na godziny, gdzie będziemy pomagać. Mieszkańcy prześcigają się w bonusach. Wieczorem każdy z nas otrzymuje drobny prezent od organizacji Clovek w Tisni - spolecnost pri CTV jak i zbieramy bardzo gorące podziękowania od czeskich oficjeli (samorządowych i rządowych). Dzień kończy się kolacja w restauracji na rynku w Zbraslavie.

Współdziałanie w Obliczu Katastrofy: Moje Przeżycia z Powodzi Tysiąclecia

Piątek, 13.09.2002 r.

Ostatni dzień naszego pobytu w Republice Czeskiej. Pobudka trochę później i wyjazd od Polskiej Ambasady w Pradze

Dzięki życzliwości personelu, zostawiamy autokary na parkingu pod ambasada i idziemy zwiedzać Pragę. Wracamy na oficjalne spotkanie z Ambasadorem Rzeczpospolitej Polski w Pradze, gdzie otrzymujemy podziękowania za pomoc od naszych dyplomatów. Jednocześnie zostajemy oprowadzeni po jednym z najładniejszych naszych budynków dyplomatycznych RP i ogrodzie, położonym na zboczu Hradczan. Tego dnia opuszczamy Republikę Czeską.


W tych dniach, wraz z grupą ochotników, miałem przyjemność wziąć udział w akcji pomocy poszkodowanym przez powódź. Doświadczenie to na zawsze pozostanie głęboko zakorzenione w mojej pamięci jako moment, w którym miałem okazję rzeczywiście pomóc innym w trudnych chwilach. Praca przy sprzątaniu zalanego terenu, pomaganie w odbudowie zniszczonych domów i współpraca z lokalnymi organizacjami charytatywnymi dały mi nie tylko możliwość niesienia pomocy materialnej, ale także głębsze zrozumienie tego, jak ważna jest solidarność i gotowość do działania w obliczu kryzysu.

Cieszę się, że miałem okazję być częścią tej akcji i widzieć, jak wiele dobrego może zrobić wspólnota ludzi gotowych wspierać się nawzajem w najtrudniejszych chwilach. Wspomnienia z tamtych dni stanowią dla mnie nie tylko dowód na siłę ludzkiej solidarności, ale także przypomnienie o konieczności dbania o nasze środowisko naturalne, aby minimalizować ryzyko wystąpienia podobnych katastrof w przyszłości.

---

"Floods Are Like Wars: My Story of Aid and Support During the 2002 Millennium Flood

I vividly remember the year 2002. The great millennium flood wreaked havoc on the Central and Eastern European regions. The most severe damages occurred in Austria, the Czech Republic, Germany, Slovakia, Poland, Hungary, Romania, and Croatia, with losses amounting to billions of euros.

By our own initiative, along with a personally assembled group from across Poland, we headed to Prague, Czech Republic, immediately after the passage of the massive flood.

The 2002 flood was so extreme that it came in two waves, roughly a week apart. The first wave was extreme and saturated the area with water. The water from the second wave had nowhere else to go, and it was no smaller than the first. The center of the damage was in southern Czech Republic; today there are two centers - in the south and north of Czech Republic. This was a very negative factor, not so much for Prague itself, but for the areas along the lower Elbe River.

The massive flooding in the Czech Republic, also known as the fifty-year flood, occurred in August 2002. In just 10 days, over one-third of the Czech Republic's territory was submerged. The southern and central regions of the country, including Prague, were the hardest hit. 17 people lost their lives.

The Millennium Flood: A Tale of Aid, Solidarity, and Hope

Sunday, September 8, 2002
We set off for the Czech Republic from two locations in Poland: Częstochowa and Krakow. We traveled in two buses provided by the State Fire Service. Both buses met at the border crossing in Kudowa Zdrój, and from there we continued together. After crossing the border without any passport control (note, note - the borders were not yet open, and Poland was not in the EU), all thanks to the Czech Embassy in Warsaw, which had informed the appropriate authorities of our arrival. We arrived late, probably around 10 PM, in the village of Czerveny Hradek, near the castle of the Horvath family, where we had our first overnight stay.

Monday, September 9, 2002
In the morning, we received news that we were expected at the crisis headquarters in Prague, where we would be assigned tasks. We reached Prague around noon and, after receiving supplies - gloves, mineral water, and dust masks - we split into two groups. One bus with 40 people went to Trojska Street, where we helped clean up properties. The water reached the third floor, and most houses were practically submerged. Our help to the ordinary residents of Prague involved carrying out and burning furniture, chipping off plaster, removing mud, and washing household items - all to begin the process of drying out the buildings.

The other bus went to the other side of the Vltava River to Stromovka Park, where we assisted in the reclamation and cleanup efforts. In the evening, after a full day's work, we all went to assess the damage to Prague's Old Town.

Tuesday, September 10, 2002
The next day, along with a group of 20 people, we began work in Stromovka Park in Prague. The rest went to Zbraslav, a town/district in Prague. Here, our work mainly consisted of helping people clean up and renovate and dry out public buildings. Some houses were already slated for demolition, but where we saw opportunities for rebuilding, we removed plaster inside and out. This was crucial because the walls of the houses need to dry out before the frost sets in. Within a minimum of six months, no one will move back in.

The work was very hard; we were dressed in special coveralls and wore dust masks, goggles, and caps all the time. In the afternoon, it turned out that we would be staying in Zbraslav until the end of our stay in the Czech Republic. After work, we returned to Czerveny Hradek, had dinner, and, soaked (we were caught in a downpour on the way back), we returned to Zbraslav.

The Millennium Flood

Wednesday, September 11, 2002
We continued our work in Zbraslav and Stromovka Park from morning onwards. On this day, the Czech Army served us breakfast and lunch from military rations. At a nearby field, we had access to military showers, a mess hall, a bakery, and a kitchen on a truck, marked ... Prague.

In the afternoon, we received the first official thanks from the Czechs for our work. We are still needed here, as the Czech army is slowly finishing its work, and crisis headquarters in districts are being disbanded, but there are still many places where no one has yet helped.

On this day, we begin cooperation with the organization "Clovek w Tisni - spolecnost pri CTV," which is now the only organization organized to help flood victims on a large scale. Upon returning to school, it turned out that we had to change our location because the school year starts there on Monday. They move us to the other side of the street, to the gymnasium above the local theater. It has its good sides because some of us get a chance to see a very interesting modernist performance, probably about the history of Prague. Probably because the entire performance was, for obvious reasons, in Czech.

Thursday, September 12, 2002
Finally, good weather. Breakfast is served to us again by the Czech army. We return to work. In Zbraslav, we finish helping to dry out the last houses; a line of residents has formed on Troiska Street, and, with a social list scheduled by the hours, we will be helping. Residents are competing in bonuses. In the evening, each of us receives a small gift from the organization "Clovek w Tisni - spolecnost pri CTV," and we collect very warm thanks from Czech officials (local and government). The day ends with dinner at a restaurant in the market square in Zbraslav.

In the face of disaster: My experiences from the Millennium Flood

Friday, September 13, 2002
The last day of our stay in the Czech Republic. We wake up a bit later and depart from the Polish Embassy in Prague.

Thanks to the kindness of the staff, we leave the buses in the embassy parking lot and go sightseeing in Prague. We return for an official meeting with the Ambassador of the Republic of Poland in Prague, where we receive thanks for our help from our diplomats. At the same time, we are guided through one of the most beautiful of our diplomatic buildings of the Republic of Poland and the garden located on the slope of the Hradczany. On this day, we leave the Czech Republic.

In those days, along with a group of volunteers, I had the pleasure of participating in flood relief efforts. This experience will forever remain deeply rooted in my memory as a moment when I had the opportunity to truly help others in difficult times. Working to clean up flooded areas, assisting in rebuilding destroyed homes, and collaborating with local charities not only gave me the chance to provide material assistance but also a deeper understanding of the importance of solidarity and readiness to act in times of crisis.

I am glad to have had the opportunity to be part of this effort and to see how much good a community of people ready to support each other in the most difficult times can do. The memories from those days are not only a testament to the strength of human solidarity but also a reminder of the need to take care of our natural environment to minimize the risk of similar disasters in the future."

21 kwi 2019

Toruń też kiedyś był stolicą

Wiedzieliście, że Toruń był kiedyś stolicą? 21 kwietnia 1809 roku, decyzją Napoleona Bonaparte, Toruń został stołecznym miastem Księstwa Warszawskiego na czas wojny polsko-austriackiej


Może na początku przypomnijmy sobie genezę utworzenia Księstwa Warszawskiego. Jak wiemy, w 1795 roku monarchowie Rosji, Prus i Austrii wzajemnie uzgodnili traktat, zgodnie z którym przeprowadzono trzeci i ostatni rozbiór Rzeczypospolitej, który oznaczał zniknięcie Polski z mapy. Mniej więcej w tym samym czasie we Francji coraz większe znaczenie zyskiwał I Konsul tego kraju, a później Cesarz Francuzów i Król Włoch – Napoleon Bonaparte.

14 października 1806 roku wojska napoleońskie pokonały oddziały prusko-saksońskie w bitwach pod Jeną oraz Auerstadt, co 13 dni później Napoleon uroczyście celebrował, wjeżdżając do Berlina, a jednocześnie zbliżając się do byłych granic Polski zajętych przez Prusy. Kolejnym celem cesarza francuskiego był drugi koalicjant antyfrancuski, a więc Rosja. Polskie armie takie jak Legie Północne czy Legiony Polskie we Włoszech, dowodzone przez generała Jana Henryka Dąbrowskiego, walczyły u boku Francuzów, wskutek czego zainicjowane zostało m.in. zwycięskie powstanie wielkopolskie i wygrana bitwa pod Frytlandem w okolicy Pomorza. W 1807 roku zawarto traktat tylżycki, który poskutkował powstaniem Księstwa Warszawskiego.

Toruń został włączony w granice utworzonego Księstwa. Tak naprawdę już po klęsce Prusaków pod koniec 1806 roku wojska Napoleona wkroczyły do opuszczonego Grodu Kopernika. W tym czasie armia francuska była wyczerpana, wygłodzona oraz obdarta po wojnach z Prusami. Z każdym kolejnym miesiącem nasze miasto zyskiwało na znaczeniu dla Napoleona, gdyż Toruń stał się „szpitalem” jego wojsk. W 1807 roku liczba zwożonych rannych osiągnęła liczbę ok. 7 000 wojskowych. Jednakże utrzymanie armii francuskiej spoczywało na mieście, przez co był to czas bardzo niekorzystny dla Torunia.


Francuzi traktowali miasto jak teren okupowany. Znaczna ilość artystycznego wystroju toruńskich kamienic zniknęła, majątki i dobra grabiono, traktując to jako warunki reparacji wojennych na rzecz zwycięzcy, a właścicieli usuwano z ich domów. Toruń był także dla Napoleona punktem strategicznym, gdzie przebiegała linia komunikacji armii i zwożono zapasy.

14 kwietnia 1809 roku rozpoczęła się wojna polsko-austriacka, będącą częścią V koalicji antyfrancuskiej, a tydzień później Napoleon zdecydował o tymczasowym przeniesieniu stolicy Księstwa Warszawskiego do Torunia. Było to spowodowane wkroczeniem wojsk austriackich do Warszawy i 48-godzinnym rozejmem na opuszczenie miasta przez Wojsko Polskie. Toruń pełnił funkcję centralnej siedziby wojsk przez niespełna trzy tygodnie.

Jednakże Gród Kopernika musiał się w tym okresie bronić przez nacierającymi wojskami austriackimi, które połączyły się z armią pruską. Po ataku, nieudanej próbie opanowania mostu nad Wisłą, brakach w ciężkiej artylerii i zdecydowanej odmowie komendanta twierdzy toruńskiej gen. Stanisława Woyczyńskiego o kapitulacji, Austria wycofała się na południe, a oblężenie Torunia zakończyło się fiaskiem. Co ciekawe, w czasie gdy Toruń był stolicą Księstwa Warszawskiego, 11 maja zapadła uchwała rządu o postawieniu przed Ratuszem Staromiejskim pomnika Mikołaja Kopernika, a inicjatorem był podobno sam cesarz Napoleon Bonaparte.


Toruń był jedną z najważniejszych twierdz na terenach Księstwa. Intensywne rozbudowy fos i palisad oraz ogólny rozwój fortyfikacji pogorszyły stosunki Francji z Rosją. Zapowiedzią wojny pomiędzy tymi cesarstwami były przemarsze na wschód tysięcy wojsk francuskich, niemieckich i polskich przez toruńską twierdzę. Nie mogło być inaczej niż fakt, że za swoimi wojskami kroczył Napoleon, który 2 czerwca 1812 roku zjechał do Torunia. Tablica pamiątkowa pobytu ówczesnego cesarza Francji widnieje na gmachu poczty głównej na Rynku Staromiejskim, gdzie w tamtym czasie funkcjonował Hotel de Varsovie. Bonaparte opuścił miasto cztery dni później.

Po klęsce na terenach rosyjskich, Francuzi przystępowali do opóźniania marszu armii ze wschodu. Jednak był to okres kompletnie rozbitej i zdziesiątkowanej stratami oraz chorobami armii Księstwa Warszawskiego. Ostatecznie 21 stycznia 1815 roku prezydent i rada miasta opuścili Toruń, a do połowy września miasto znajdowało się pod wojskową władzą Rosjan. W wyniku postanowień Kongresu Wiedeńskiego, to władze pruskie oficjalnie przejęły Toruń.