Okiem Obiektywu: góry
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą góry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą góry. Pokaż wszystkie posty

4 lip 2025

Wanda Rutkiewicz: Ostatnia Wyprawa – Głos, Który Musiał Powstać na BellaTOFIFEST

W świecie himalaizmu, gdzie historie pisane są na wysokościach, a legendy rodzą się w cieniu ośmiotysięczników, postać Wandy Rutkiewicz wciąż budzi podziw, ale i niezliczone pytania. Na 23. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym BellaTOFIFEST, w programie którego znalazł się poruszający dokument „Wanda Rutkiewicz. Ostatnia wyprawa” w reżyserii Elizy Kubarskiej, mieliśmy wyjątkową okazję zagłębić się w tę niezwykłą biografię. Film ten, stanowiący świadectwo życia i tajemnicy, wzbogacają osobiste refleksje takich gigantów gór, jak Reinhold Messner i Krzysztof Wielicki, co nadaje mu dodatkowej, historycznej perspektywy. Po projekcji, w sobotę 28 czerwca 2025 roku, publiczność miała szansę spotkać się z reżyserką Elizą Kubarską oraz Darią Sierocką, współtwórczynią tego poruszającego dokumentu. To nie tylko hołd dla ikony, ale przede wszystkim niezwykła próba zrozumienia kobiety, która na zawsze zmieniła oblicze kobiecego wspinania, a jej historia wciąż rezonuje, inspirując i prowokując do refleksji nad ludzkimi wyborami i ceną marzeń.

Spotkanie z reżyserką Elizą Kubarską i Darią Sierocką po projekcji filmu "Wanda Rutkiewicz. Ostatnia wyprawa" na festiwalu BellaTOFIFEST.
fot. Julia Marszewska / Tofifest

Narodziny Wizji - Długi Proces Tworzenia Głosu dla Wandy

Eliza Kubarska, z pasją i zaangażowaniem, przyznaje, że myśl o filmie o Wandzie Rutkiewicz kiełkowała w niej od 2013 roku. To było marzenie, które dojrzewało powoli, ale nieustannie. Mimo że powstało już wiele produkcji o tej wybitnej himalaistce - głównie przed rokiem 2000, a także seriale telewizyjne po 2000 roku - Kubarska czuła, że brakuje im „tego czegoś”, co oddałoby Wandzie sprawiedliwość, pozwoliło jej przemówić własnym głosem. „Cały czas czułam, że brakuje mi takiego filmu, który dałby ten głos Wandzie, bo właściwie można powiedzieć, że tego było bardzo niewiele” - mówiła podczas festiwalowej dyskusji. To pragnienie podyktowane było nie tylko zawodowym instynktem filmowca i dokumentalistki, ale także głębokim, osobistym związkiem z postacią Rutkiewicz, która odcisnęła piętno na jej własnej drodze wspinaczkowej.

Reżyserka z humorem wspomina, jak długo zbierała się na odwagę, myśląc, że „kurczę, jaka historia, na pewno ktoś to zrobi”. Ale nikt nie podejmował się tego wyzwania, co ostatecznie popchnęło ją do działania. Cały proces przygotowywania filmu, a co za tym idzie, uwzględniania i kreowania postaci Wandy Rutkiewicz, był złożony i organiczny. Eliza przyznaje, że nie miała z góry ustalonej, kompletnej wizji. Choć posiadała pewną wiedzę o biografii Wandy, to pełny obraz himalaistki rodził się w miarę zapoznawania się z kolejnymi materiałami archiwalnymi - listami, pamiętnikami - i przeprowadzania wywiadów. Każda nowo odkryta informacja, każdy fragment, dodawały kolejne, zaskakujące warstwy do portretu tej niezwykłej kobiety, ukazując ją w zupełnie nowym świetle.

Wanda w Pamięci Pokoleń - Zderzenie Narracji i Osobiste Odkrycia

Dla Elizy, która w chwili zaginięcia Wandy miała zaledwie 14 lat, Rutkiewicz była postacią znaną z domu, symbolem wolności i siły, niemalże ikoną emancypacji. Jej mama podziwiała Wandę jako „silną kobietę, która żyła tak, jak chciała żyć”, co w tamtych trudnych czasach, tuż po komunizmie, było niezwykle odważne i rzadkie. Taki obraz Wandy utrwalił się w świadomości młodej Elizy. Dopiero później, gdy Kubarska sama zaczęła wspinać się i weszła w środowisko górskie, zderzyła się z zupełnie inną narracją o Wandzie - bardziej krytyczną, pełną plotek i często niesprawiedliwych pomówień. To zderzenie skrajnych opowieści - podziwu z jednej strony, a krytyki i umniejszania z drugiej - stało się kluczowym impulsem do głębszego poznania biografii Wandy. „Czułam, że właśnie nie wszystko [o niej] zostało powiedziane, ale nie znałam jeszcze dokładnie wszystkich detali z jej biografii. Po prostu zaczęłam czuć… kurczę, tam coś jest na rzeczy” - wspominała reżyserka, podkreślając, jak te sprzeczne narracje budziły w niej intuicję, że za tym wszystkim kryje się głębsza i bardziej złożona prawda.

Z każdym odkrywanym detalem, biografia Wandy Rutkiewicz stawała się dla Elizy Kubarskiej coraz bardziej poruszająca, a nawet szokująca. „Zaczęłam odkrywać rzeczy, o których nie wiedziałam, które były bardzo, bardzo mocne i które mnie zaczęły po prostu, nie wiem, szokować, ale też budzić we mnie dużo takiego smutku” - opowiadała. Szczególnie bolesne było dla niej, jako kobiety wspinającej się, odkrycie, że pewne zachowania i schematy krzywdzenia kobiet w górach powtarzały się. To, co zaczęło się jako chęć opowiedzenia historii niezwykłej kobiety, szybko przerodziło się w misję. Film skupia się na dwóch ostatnich latach życia Wandy, odsłaniając tajemnice i niedopowiedzenia, o których w środowisku mówiło się niewiele. Osiągnięcia Rutkiewicz są powszechnie dostępne, ale to, co wydarzyło się pod koniec jej życia, wymagało dogłębnego śledztwa, by dotrzeć do prawdy, która często była spychana na margines.

Misja i Tajemnica Ostatnich Lat - Świadectwa Legend

W dokumencie "Wanda Rutkiewicz. Ostatnia wyprawa" pojawiają się nie tylko wspomnienia bliskich Wandy, ale także głosy najbardziej doświadczonych postaci himalaizmu, którzy znali jej drogę i często dzielili z nią górskie szlaki. Udział Reinholda Messnera i Krzysztofa Wielickiego dodaje filmowi nieocenionej wartości. Ich świadectwa i perspektywy, często poruszane również w wywiadach na łamach Okiem Obiektywu (jak choćby w naszej rozmowie o tym, czy alpinizm jest sportem z Messnerem, czy o górach, rekordach i wartościach z Wielickim), rzucają światło na epokę, w której Wanda działała, oraz na specyfikę środowiska, które ją otaczało. Ich obecność w filmie podkreśla, jak głęboko Wanda Rutkiewicz zapisała się w historii światowego himalaizmu.

Zburzyć Pomnik, Pokazać Człowieka - Prawda o Wandzie

Jednym z największych atutów filmu jest jego bezkompromisowe podejście do postaci Wandy Rutkiewicz. To nie jest laurka, ani próba idealizowania. Reżyserka świadomie unikała budowania nieskazitelnego pomnika, który często powstaje wokół legendarnych postaci. W końcu Wanda „była i taka i taka”, a prawdziwa historia himalaistki jest znacznie bardziej złożona niż legenda. Eliza Kubarska, wraz z Darią Sierocką, która aktywnie wspierała ją w researchu i śledztwie, dzięki dostępowi do prywatnych pamiętników i listów Wandy, mogły poznać ją „może nawet lepiej niż ludzie, którzy ją spotkali”. Ten ekskluzywny dostęp do jej myśli pozwolił im stworzyć portret głęboko ludzki, pełnokrwisty, zmagający się z problemami, radościami i smutkami, daleki od jednowymiarowej ikony.

Film odważnie demaskuje wiele niesprawiedliwych pomówień, które krążyły wokół Wandy, szczególnie ten o „zostawianiu ludzi w górach”, który, jak podkreśla Kubarska, jest absolutnym kłamstwem. Wanda nigdy nikogo nie porzuciła, choć sama wielokrotnie była zostawiana przez towarzyszy. Jej siła i determinacja, które u mężczyzn-liderów byłyby podziwiane i traktowane jako naturalne cechy przywódcze, u niej były często piętnowane jako „trudny charakter”. Film wyraźnie pokazuje, że środowisko górskie potrafiło być okrutne, a sukcesy kobiet bywały umniejszane, co budziło głębokie oburzenie Elizy. Wanda Rutkiewicz, choć sama nie uważała się za feministkę w klasycznym tego słowa znaczeniu, walczyła o siebie i o inne kobiety, jako pierwsza organizując kobiece wyprawy i próbując przebić „kamienny sufit”, który ograniczał ich możliwości w męskim świecie Himalajów.

Wrażliwość ukryta za siłą i Fascynujące Teorie

Wanda Rutkiewicz jawi się w filmie jako kobieta niezwykle silna i zdeterminowana, z jasno określonym celem. Jednak prawdziwym odkryciem dla reżyserki była jej głęboka wrażliwość. „Dla mnie odkryciem było to, że to była naprawdę wrażliwa kobieta… jak wiele w sobie musiała jednak tłumić, jak silna tym bardziej była, że tego wszystkiego nie pokazywała na zewnątrz” - opowiada Eliza. Ten aspekt, tak rzadko poruszany w publicznych narracjach, dodaje postaci Wandy niezwykłej głębi i sprawia, że staje się ona jeszcze bardziej bliska widzowi, ukazując jej wewnętrzne zmagania.

Film odważnie porusza również najbardziej kontrowersyjną teorię dotyczącą zaginięcia Wandy - możliwość, że sfingowała swoją śmierć i zaszyła się w tybetańskim klasztorze. Choć początkowo ta hipoteza spotykała się z niedowierzaniem, a nawet śmiechem ze strony ekipy filmowej, reżyserka podeszła do niej bardzo poważnie, traktując ją jako klucz do zrozumienia całej historii. W filmie pojawiają się świadectwa, w tym wspomnienia przyjaciółki Wandy, Ewy Matuszewskiej, o tajemniczym telefonie od Wandy po jej zaginięciu, a także relacje zakonników, którzy rzekomo rozpoznali ją na zdjęciu w Himalajach. Daria Sierocka potwierdza, że z racjonalnego punktu widzenia „zejście na tybetańską stronę jest fizycznie możliwe”. Film daje do myślenia, że Wanda miała wiele powodów, dla których mogła chcieć zniknąć, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej samotność, wyczerpanie i zły stan psychiczny w ostatnich latach życia, które skłaniały ją do ucieczki od otaczającej rzeczywistości.

Echo Wandy w Teraźniejszości - Osobiste Przeżycia i Misja Filmu

Produkcja filmu była ogromnym wyzwaniem, nie tylko pod względem logistycznym, ale i psychicznym dla Elizy Kubarskiej. Reżyserka, która sama doświadczyła okrucieństwa i pomówień w środowisku górskim, przyznaje, że film zadziałał na nią terapeutycznie. „Dzięki Wandzie dostałam odwagę, że ja się nie boję już o tym mówić” - wyznała, porównując swoje doświadczenia do „syndromu osoby zgwałconej”, gdzie czuła się zawstydzona tym, co ją spotkało. To poruszające świadectwo pokazuje, jak głęboko historia Wandy rezonuje z osobistymi doświadczeniami twórczyni, a film stał się narzędziem do przepracowania własnych traum.

Film nie jest o odegraniu się, ani o osobistej zemście, ale o zwróceniu uwagi na problem dyskryminacji kobiet w himalaizmie, umniejszania ich sukcesów, problemów, które mimo upływu lat wciąż są obecne. Jak zaznacza Daria Sierocka, „minęło to 20-30 lat, a środowisko się nic nie zmieniło. I jest ogromna dyskryminacja kobiet, o tym klimaleizmie, we wspinaczce. Sukcesy kobiet dalej są umniejszane”. Wanda Rutkiewicz „otworzyła nam, kobietom, drogę w Himalaje… walczyła o siebie i walczyła właśnie o te kobiety”, starając się przełamać utarte schematy. Reżyserka ma nadzieję, że film skłoni widzów do refleksji i sprawi, że podobne krzywdy nie będą się już wydarzać. To hołd dla niezwykłej kobiety i przypomnienie, że historię trzeba badać, a wnioski wyciągać z rozwagą i krytycznym myśleniem, zwłaszcza w dobie fake newsów i hejtu, które, jak sama Eliza doświadczyła, mogą zniszczyć ludzkie życie. Historia Wandy Rutkiewicz, opowiedziana z taką wrażliwością i determinacją, jest bezcenną lekcją dla nas wszystkich, zachęcającą do poszukiwania prawdy i stawiania czoła niesprawiedliwości.

24 lis 2024

Zdeněk Hák. Artysta wspinaczki i ambasador gór

W świecie alpinizmu i wspinaczki wysokogórskiej nazwisko Zdeněk Hák budzi podziw i szacunek. Ten czeski wspinacz, znany również jako "Háček", łączy w sobie pasję do gór z głębokim zrozumieniem ich natury. Jego osiągnięcia, filozofia wspinaczki oraz szacunek dla tradycji czynią go postacią wyjątkową w środowisku górskim. Háček, swoją determinacją i umiejętnościami, podbił serca miłośników gór na całym świecie, jednocześnie pozostając wiernym prostocie i pokorze, które wynikają z życia blisko natury.

Zdeněk Hák. Artysta wspinaczki i ambasador gór

Początki i Miłość do Gór

Nazywam się Zdeněk Hák. Jestem z Republiki Czeskiej, i jestem wspinaczem, wspinaczem na piaskowce, alpinistą wysokogórskim i przewodnikiem górskim.” Te słowa wprowadzają nas w świat człowieka, który od najmłodszych lat był związany z górami. Mieszkając w malowniczym Czeskim Raju oraz w Karkonoszach, Hák rozwijał swoją pasję do wspinaczki na piaskowcach, co stało się fundamentem jego kariery alpinistycznej.

Dorastając w otoczeniu skał i natury, Háček stopniowo odkrywał, że wspinaczka to nie tylko sport, ale także forma artystycznego wyrazu, gdzie każdy ruch i każda decyzja są jak pociągnięcia pędzla na płótnie górskiego krajobrazu. Jego miłość do gór wzmocniła się z czasem, gdy zaczął eksplorować wyższe i bardziej wymagające tereny, aż w końcu znalazł się wśród najlepszych alpinistów na świecie.

Spektakularne Osiągnięcia

Hák może pochwalić się imponującym dorobkiem. „Na swoim koncie mam około ośmiu pierwszych wejść w Himalajach i niezliczoną ilość pierwszych wejść na naszych skałach piaskowcowych.” Jednak jednym z najważniejszych dokonań Háka jest pierwsze wejście na Muču Kiš (7 453 m n.p.m.) w paśmie Hispar Muztagh, Karakorum. Ten szczyt był uważany za najwyższy niezdobyty wierzchołek na świecie.

Podróżowaliśmy tam jako trójka przyjaciół z Karkonoszy: ja, Radoslav Groh i Jaroslav Bánský. I w końcu udało nam się zdobyć go.” Ekspedycja była ogromnym wyzwaniem zarówno pod względem technicznym, jak i logistycznym. Sukces tego przedsięwzięcia dowodzi nie tylko niezwykłej determinacji zespołu, ale także ich umiejętności współpracy w trudnych, surowych warunkach.

Nie można jednak pominąć codziennych wyzwań związanych z dokumentowaniem takich wypraw. „Miał cztery kamery. Cztery kamery. Jedna kamera, druga kamera, jeden dron, drugi dron. Pierwszy dron – nie działa. Drugi dron latał tylko 100 metrów w górę i 100 w dół. Pierwsza kamera – nie działała, druga kamera – nie działała, a Camera Man pali papierosa.” Ten anegdotyczny ton Háka pokazuje, że nawet w obliczu przeciwności, wspinacz potrafi zachować dystans i humor.

Zmieniający się Krajobraz Górski

Wspinam się w górach jakieś 20 lat, 15-20 lat, a w Alpach te zmiany widać gołym okiem.” Háček, jako świadek zmian klimatycznych, zauważa dramatyczne cofanie się lodowców w Alpach. „Trochę mnie smuci, że swoim dzieciom nie będę mógł pokazać tych gór w kondycji, w jakiej je jeszcze widziałem ja.

Jego refleksje na temat wpływu człowieka na środowisko górskie to ważne przesłanie dla przyszłych pokoleń. Wspomina, że niektóre trasy wspinaczkowe stają się coraz trudniejsze, a zmieniający się krajobraz wpływa na bezpieczeństwo alpinistów. W tych słowach wybrzmiewa nie tylko troska o przyszłość gór, ale także głęboka pokora wobec ich potęgi.

Inspiracje i Wzory

Hák zawsze podkreślał, jak ważni byli dla niego inni wspinacze, szczególnie Polacy. „Oprócz czeskich wspinaczy, moimi największymi wzorami byli zawsze Kurtyka, Kukuczka i Wielicki.” Hák czerpał inspirację od polskich himalaistów, szczególnie podziwiając ich osiągnięcia w zimowych wejściach. „Uważam, że polski himalaizm jest znany przede wszystkim z pierwszych wejść i zimowych wspinaczek w Himalajach, i to mnie zawsze imponowało.

W jego domu do dziś znajdują się książki o Kurtyce, Kukuczce i Wielickim, które czytał jako dziecko. Te lektury miały ogromny wpływ na jego podejście do wspinaczki, a także na jego zrozumienie wartości współpracy i pokory w górach.

Filozofia Wspinaczki

Dla Háka wspinaczka to nie tylko sport, ale przede wszystkim sposób na życie i odkrywanie siebie. Jego podejście łączy techniczną doskonałość z duchowym doświadczeniem. „Każdy szczyt to historia, którą trzeba opowiedzieć.

Háček wierzy, że prawdziwą esencją wspinaczki jest umiejętność dostosowania się do natury i odkrywanie nowych dróg, zarówno w sensie fizycznym, jak i metaforycznym. Jego filozofia wspinaczki przyciąga młodych alpinistów, dla których staje się nie tylko mentorem, ale również wzorem do naśladowania.

Podsumowanie

Zdeněk Hák to postać, która łączy w sobie pasję, profesjonalizm i głębokie zrozumienie gór. Jego osiągnięcia inspirują, a refleksje nad zmieniającym się krajobrazem górskim skłaniają do przemyśleń nad przyszłością alpinizmu. Jego historia to dowód na to, że prawdziwa miłość do gór wymaga nie tylko odwagi, ale także pokory i szacunku dla natury.

Háček jest nie tylko alpinistą, ale również ambasadorem gór, który swoimi działaniami i słowami przypomina, jak ważna jest ochrona tego pięknego, ale kruchego świata. Jego życie to opowieść o przekraczaniu granic i dążeniu do ideałów, które inspirują kolejne pokolenia miłośników gór.

Denis Urubko. Poeta gór i niestrudzony odkrywca

Denis Urubko to postać, która na trwałe wpisała się w historię światowego himalaizmu. Wyjątkowy wspinacz, filozof i człowiek, który żyje zgodnie z zasadą, że wolność jest nieodłącznym elementem odpowiedzialności. W rozmowie, której zapis stał się podstawą tego tekstu, Denis dzielił się refleksjami o górach, marzeniach i wyjątkowej drodze, jaką przebył, by osiągnąć to, co wydawało się niemożliwe.

Denis Urubko. Poeta gór i niestrudzony odkrywca

Wolność w górach i w życiu

Jak sam mówi, góry są symbolem wolności – przestrzenią, w której człowiek mierzy się z samym sobą. Denis podkreśla jednak, że wolność bez odpowiedzialności jest niczym więcej niż anarchią. Dlatego tak ważne jest dla niego, aby każda wyprawa była dokładnie przygotowana i przeprowadzona w poszanowaniu dla ludzi oraz przyrody. „Powinniśmy zawsze wrócić do tych, którzy na nas czekają – rodzin, przyjaciół”, podkreśla w rozmowie.

Wspomniane idee można odnaleźć także w szerszym kontekście zmian zachodzących w górach, o których na Twoim blogu mówił Adam Bielecki. W artykule „Dramatyczne zmiany w górach: Adam Bielecki o klimacie, śmieciach i etyce” poruszane są kwestie zmian klimatycznych, etyki wspinaczkowej i odpowiedzialności za ślad, jaki zostawiamy w przyrodzie. To wartości, które zarówno dla Denisa, jak i Adama, są fundamentem ich działalności. Bielecki przypomina, że troska o środowisko i przestrzeganie zasad etyki górskiej to nie tylko moralny obowiązek, ale także wyzwanie, które wspinacze muszą podejmować każdego dnia.

Filozofia wspinaczki

Urubko wielokrotnie powtarza, że w górach szuka czegoś więcej niż rekordów. To miejsce, w którym można odnaleźć równowagę, harmonię i zrozumienie siebie. Inspiracje czerpie od takich legend jak Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy, którzy wyznaczyli standardy zimowego himalaizmu. Dla Denisa każda nowa droga czy wyzwanie to nie tylko sportowy wyczyn, ale również wkład w historię, którą inni będą kontynuować.

Jednocześnie Denis, podobnie jak Adam Bielecki, dostrzega niepokojące zmiany w środowisku górskim. Śmieci, zniszczenia krajobrazu czy komercjalizacja wypraw to problemy, które wpływają na ich wspólną przestrzeń pasji. Dlatego obaj apelują o odpowiedzialność i zachowanie etycznych standardów w działaniach na dużych wysokościach.

Niezwykła relacja z Polską

Choć Urubko pochodzi z Kazachstanu, ma wyjątkowy związek z Polską. To tutaj znalazł wspólnotę wśród alpinistów i wsparcie w realizacji swoich marzeń. Polski Klub Alpejski, jak mówi, jest dla niego miejscem, które łączy odpowiedzialność z wolnością i pięknem eksploracji. „Bogusław Magrel daje prawdziwą dyrekcję naszej przygody”, zaznacza, dziękując za współpracę i inspirację.

Marzenia na przyszłość

Mimo że Denis jest świadomy ograniczeń swojego ciała, które zmienia się z wiekiem, nie porzuca marzeń. W jego planach wciąż są nowe drogi w Himalajach i powrót do zimowych wspinaczek, które od dawna są jego specjalnością. Jak sam mówi: „Marzenia są w głowie, a energia wciąż mnie napędza”.

Podsumowanie

Denis Urubko to nie tylko wspinacz, ale także myśliciel i artysta w świecie gór. Jego historia inspiruje do odważnego podążania za marzeniami, jednocześnie przypominając o odpowiedzialności za każdy krok. Jego życie to dowód na to, że w górach – podobnie jak w życiu – liczy się nie tylko szczyt, ale przede wszystkim droga, która do niego prowadzi.

Zachęcam Cię także do przeczytania artykułu „Dramatyczne zmiany w górach: Adam Bielecki o klimacie, śmieciach i etyce”, który rzuca światło na współczesne wyzwania, przed jakimi stoją wspinacze. Jest to ważny głos w dyskusji o przyszłości gór i naszej odpowiedzialności za ich los.

Zapraszam Was do śledzenia historii takich jak ta i odkrywania świata oczami tych, którzy przesuwają granice możliwego.

18 lis 2024

Cecylia Kukuczka. Życie u boku legendy

Jerzy Kukuczka – nazwisko, które budzi respekt w środowisku himalaistycznym i daleko poza nim. Człowiek, który wspiął się na szczyty, dosłownie i w przenośni, stając się jedną z największych legend światowego alpinizmu. Jednak za każdym wielkim himalaistą stoi rodzina, która często w cieniu wielkich wypraw dzieliła codzienne troski i lęki o bezpieczeństwo swoich bliskich. W rozmowie z Cecylią Kukuczką poznajemy nie tylko Jerzego jako wspinacza, ale przede wszystkim jako człowieka – męża, ojca i partnera.

Cecylia Kukuczka. Życie u boku legendy

Listy, które łączą światy

Kiedy zaczęłam pisać książkę, nie wiedziałam, czy jestem gotowa” – mówi Cecylia Kukuczka. „To moi synowie namówili mnie, aby pozostawić ślad, wspomnienia o mnie i o ich ojcu”. Publikacja, o której opowiada, jest swego rodzaju intymnym świadectwem ich życia razem. Kluczowym elementem książki są listy Jerzego, pełne emocji i uczuć, które pozwalają zajrzeć w głąb relacji Cecylii i Jerzego. Pisane często z odległych zakątków świata, listy te są nie tylko dokumentacją ich wspólnego życia, ale także przypomnieniem, jak trudne było życie rodziny himalaisty.

Długo zastanawiałam się, czy mogę te listy pokazać ludziom, bo były bardzo osobiste” – dodaje Cecylia. „Jednak ostatecznie uznałam, że to część naszej wspólnej historii, którą warto opowiedzieć.

Himalaje widziane z bazy

Cecylia wspomina, że kiedy poznała Jerzego, nie miała pojęcia o wspinaczce górskiej. Dopiero ich wspólne życie wprowadziło ją w ten świat. „Nie namawiał mnie, abym towarzyszyła mu w wyprawach. Kiedy jednak bardzo chciałam zobaczyć Himalaje, prosiłam, by choć raz zabrał mnie do bazy, aby zobaczyć ich życie na żywo. Ale Jerzy zawsze powtarzał, że w górach rozpraszałoby go moje towarzystwo.

Po śmierci Jerzego w 1989 roku Cecylia udała się pod południową ścianę Lhotse, by uczcić jego pamięć. „Chciałam pokazać góry naszym dzieciom. Myślę, że w ten sposób mój młodszy syn mógł lepiej zrozumieć, dlaczego ojciec wracał w góry, mimo ryzyka.

Góry jako przestrzeń duchowa

J>erzy Kukuczka jest bohaterem na równi z Reinholdem Messnerem, którego filozofia wspinaczki – alpinizm jako sztuka, a nie sport – była bliska również Jerzemu. W rozmowie dla bloga „Okiem Obiektywu” Messner podkreślał, że góry to przestrzeń duchowa, a nie arena rywalizacji (przeczytaj wywiad). Cecylia Kukuczka dostrzegała podobne podejście w działaniach swojego męża, który z wielkim szacunkiem podchodził do natury gór i traktował je jako miejsce kontemplacji.

Z kolei Piotr Pustelnik, który kontynuuje tradycję polskiego himalaizmu, w rozmowie na blogu podkreślał, że Jerzy Kukuczka to postać, która na zawsze wpłynęła na polski styl wspinaczki (zobacz wywiad). To właśnie jego wytrwałość, innowacyjne podejście i odwaga inspirowały kolejne pokolenia wspinaczy.

Dziedzictwo Jerzego Kukuczki

Historia Jerzego i Cecylii Kukuczków to opowieść o miłości, pasji i oddaniu – zarówno górom, jak i rodzinie. Cecylia Kukuczka, otwierając się na świat i opowiadając swoją historię, przybliża nam człowieka, który był czymś więcej niż tylko himalaistą. Dzięki niej poznajemy Jerzego jako ojca i męża, dla którego życie w cieniu najwyższych szczytów było zarówno wyzwaniem, jak i sensem istnienia.

Cecylia Kukuczka: Listy z pionowego świata

Kiedy słyszymy imię Jerzy Kukuczka, niemal automatycznie myślimy o jednym z najwybitniejszych himalaistów w historii. Cecylia Kukuczka, żona Jerzego, rzuca nowe światło na postać, którą znamy głównie z wypraw na ośmiotysięczniki. Jej opowieść to historia o sile, miłości i wyzwaniach życia w cieniu wielkich gór.

Cecylia Kukuczka Listy z pionowego świataCecylia Kukuczka Listy z pionowego świata

Codzienność w czasach PRL

Lata działalności Jerzego przypadły na trudny okres PRL, kiedy brakowało wszystkiego – od sprzętu alpinistycznego po podstawowe produkty. Cecylia wspomina, jak kobiety wspierające wspinaczy robiły na drutach skarpety i czapki, które później były używane podczas wypraw. „Mężczyźni tamtych czasów byli jak herosi, którzy potrafili zorganizować wszystko z niczego” – mówi Cecylia.

Niełatwe realia tamtych czasów przypominają, jak różne było podejście do alpinizmu i życia górskiego w Polsce i na Zachodzie. Reinhold Messner, pierwszy człowiek, który zdobył Koronę Himalajów, w rozmowie na Twoim blogu podkreślał, że alpinizm nie jest sportem, lecz sztuką odkrywania samego siebie i przyrody (przeczytaj wywiad z Messnerem).

Relacja z Reinholdem Messnerem

Współpraca Jerzego z Reinholdem Messnerem to znany epizod w historii alpinizmu. Messner, tworząc muzeum poświęcone wspinaczce, poprosił Jerzego o przekazanie sprzętu z jego wypraw. Kukuczka dostarczył między innymi wełniane spodenki i skórzane buty, które wywołały zdziwienie zachodnich alpinistów przyzwyczajonych do nowoczesnych materiałów. To pokazuje, jak skromne środki mieli do dyspozycji polscy wspinacze.

Podobne historie związane z polskim himalaizmem opisujesz także w wywiadzie z Piotrem Pustelnikiem, który zdobył Koronę Himalajów i wskazywał na unikalny styl polskich wspinaczy, inspirowany m.in. przez Jerzego Kukuczkę (zobacz wywiad z Piotrem Pustelnikiem).

Jerzy Kukuczka oczami bliskich

Jerzy był nie tylko wybitnym wspinaczem, ale również człowiekiem o wyjątkowym poczuciu humoru. Cecylia wspomina anegdotę, jak pewnego dnia, w zepsutej windzie, żartował z synem, że wspinają się „przez obóz pierwszy do obozu drugiego”. Te drobne momenty pokazują, jak Jerzy wnosił ducha alpinizmu do codzienności.

Jego siła fizyczna była imponująca, ale to psychika odgrywała kluczową rolę podczas wypraw. Cecylia podkreśla, że Jerzy był człowiekiem niezwykle zdeterminowanym, co pozwalało mu pokonywać największe trudności zarówno w górach, jak i w życiu.

Wspominając największe wyzwania w historii wspinaczki, trudno nie odnieść się do początków zdobywania najwyższych szczytów świata, takich jak pierwsze wejście na Mount Everest, które szczegółowo omawiasz na swoim blogu (zobacz artykuł o zdobyciu Everestu).

Muzyka, która wzrusza

Nieoczekiwanym hołdem dla Jerzego była piosenka Julii Pietruchy, o której Cecylia dowiedziała się od swojego syna. „Nie mogłam powstrzymać łez” – przyznaje, opowiadając, jak bardzo wzruszył ją ten utwór, który w piękny sposób oddał emocje związane z życiem Jerzego i jego dziedzictwem.

Historia Jerzego Kukuczki to nie tylko pasmo sukcesów wspinaczkowych, ale także codzienne wyzwania i niezwykłe wsparcie rodziny. Cecylia Kukuczka przypomina nam, że za każdym wielkim człowiekiem stoi równie wielka opowieść, która nie kończy się na szczytach gór, ale żyje w sercach bliskich i wszystkich, którzy czerpią inspirację z jego życia.

17 lis 2024

Ośmiotysięczniki na wyciągnięcie nart: Oswald Rodrigo Pereira i Bartek Ziemski w Himalajach

Makalu i Kanczendzonga – dwa szczyty, dwie historie, jeden cel. Tymi słowami można podsumować zmagania Oswalda Rodrigo Pereiry i Bartka Ziemskiego, których wyczyny na najwyższych szczytach świata na nowo definiują granice możliwości ludzkiego ciała i umysłu. Obaj himalaiści opowiedzieli mi o swoich tegorocznych wyprawach, które nie tylko przesunęły granice narciarstwa wysokogórskiego, ale i udowodniły, że determinacja oraz partnerstwo to klucz do sukcesu.

Ośmiotysięczniki na wyciągnięcie nart: Oswald Rodrigo Pereira i Bartek Ziemski w Himalajach

Pasja, która łączy

Oswald Rodrigo Pereira i Bartek Ziemski to duet, który na pierwszy rzut oka może wydawać się nieoczywisty – różne charaktery, różne doświadczenia, ale jedno wspólne pragnienie: eksplorowanie najwyższych gór świata w sposób nowatorski i z zachowaniem najwyższego szacunku do natury. Ich współpraca rozpoczęła się w 2019 roku na Lhotse, gdzie mieli czas, by porozmawiać o życiu i swoich górskich marzeniach. 

To wtedy narodził się pomysł połączenia wspinaczki z narciarstwem. Bartek – utalentowany narciarz wysokogórski, i Oswald – doświadczony wspinacz, postanowili połączyć siły. Pierwsze próby, takie jak zjazdy z Annapurny i Dhaulagiri, utwierdziły ich w przekonaniu, że razem są w stanie dokonać rzeczy niezwykłych.

Makalu: Piąty szczyt świata i nowe wyzwania

Wiosną 2024 roku Oswald i Bartek wyruszyli na Makalu, piąty najwyższy szczyt świata (8485 m n.p.m.). Wyzwanie to było częścią większego projektu, w którym miały znaleźć się również inne ośmiotysięczniki. Jednak już na starcie stanęli przed ogromnymi trudnościami, głównie finansowymi, które ograniczyły ich możliwości. 

Pomimo skromnych środków, zrealizowali swoje plany – Oswald zdobył szczyt, a Bartek, jako pierwszy w historii, zjechał na nartach z kopuły szczytowej Makalu bez użycia dodatkowego tlenu. 

Warunki były ekstremalne” – wspominał Oswald podczas prezentacji. „Lawiny, lodowce i minimalne zasoby sprzętowe nie ułatwiały zadania, ale to była dla nas lekcja pokory i determinacji”. 

Kanczendzonga: Najtrudniejsza próba

Po sukcesie na Makalu himalaiści ruszyli na trzeci najwyższy szczyt świata – Kanczendzongę (8586 m n.p.m.). Ta góra, znana z nieprzewidywalnych warunków pogodowych i trudności technicznych, była dla nich prawdziwym sprawdzianem. Problemy zaczęły się już w bazie – brak koordynacji między agencjami wspinaczkowymi, opóźnienia w zakładaniu poręczówek i trudności z pogodą nie dawały nadziei na szybki sukces.

Oswald Rodrigo Pereira i Bartek Ziemski podczas wystąpienia na XXIV Festiwalu Górskim Dni Lajtowe w Zakopanem, listopad 2024Prezentacja Oswalda Rodrigo Pereiry i Bartka Ziemskiego na Festiwalu Dni Lajtowe w Zakopanem, poświęcona ich wyprawom w Himalaje

Mimo wszystko Oswald i Bartek zdecydowali się na atak szczytowy. Trwał on aż 20 godzin i był jednym z najbardziej wyczerpujących momentów w ich karierze. Na szczycie spędzili zaledwie kilka minut – wystarczająco, by poczuć dumę z osiągnięcia czegoś, co wydawało się niemożliwe. 

Kanczendzonga to góra samotności” – podsumował Oswald. „Gdy stoisz na jej szczycie, otoczony ciszą i mgłą, czujesz, jak niewiele znaczy człowiek wobec sił natury”.

Partnerstwo w trudnych chwilach

Kluczowym elementem obu wypraw była współpraca. Oswald i Bartek, mimo różnic charakterów, doskonale się uzupełniają. Podczas zejścia z Kanczendzongi, Oswald musiał zmierzyć się z ogromnym zmęczeniem i dezorientacją na wysokości. Bartek, który zjechał na nartach do niższych obozów, pozostawał z nim w kontakcie, monitorując jego postępy i wspierając mentalnie. 

To była jedna z najtrudniejszych nocy w moim życiu” – opowiadał Oswald. „Wiedziałem, że nie mogę się poddać, ale każdy krok wydawał się niemożliwy. Bartek był moim światłem w tunelu – dosłownie i w przenośni”.

Co dalej?

Oswald i Bartek nie zwalniają tempa. Po powrocie do Polski już snują plany na kolejne wyprawy. W ich głowach rodzą się pomysły na zdobycie kolejnych ośmiotysięczników, a także na rozwój filmowego projektu dokumentującego ich dokonania. „Nasza misja to nie tylko wspinaczka, ale także inspirowanie innych” – podkreślają.

Historia, która inspiruje

Wyczyny Oswalda Rodrigo Pereiry i Bartka Ziemskiego to coś więcej niż sport – to opowieść o odwadze, determinacji i sile ludzkiego ducha. Ich historia pokazuje, że nawet w obliczu największych przeciwności warto podążać za swoimi marzeniami.

Jeśli chcecie poznać więcej szczegółów z ich wcześniejszych wypraw, zapraszam do mojego wywiadu z nimi: „Od Everestu po Manaslu”.

 

12 lis 2024

Miłość i wspinaczka: Historia Roberta i Danieli Jasper

Miałem przyjemność spotkać się z Robertem Jasperem – jedną z ikon współczesnego alpinizmu. Był tam sam, gdyż jego żona, Daniela, niestety rozchorowała się i nie mogła uczestniczyć w wydarzeniu. Robert odebrał nagrodę Primus Inter Pares, honorującą jego niesamowity wkład w świat ekstremalnej wspinaczki i górskich wypraw.

Robert Jasper z nagrodą Primus Inter Pares podczas Dni Lajtowych w Zakopanem

Robert Jasper jest profesjonalnym alpinistą, który przez lata kształtował i redefiniował pojęcie wspinaczki ekstremalnej. Razem z żoną, Danielą, są uważani za jedną z najbardziej rozpoznawalnych par alpinistów w Europie, a ich wspólna pasja do gór tworzy wyjątkową historię, w której przygoda, miłość i wyzwania stanowią centralne wątki. Daniela, również profesjonalna wspinaczka, towarzyszy Robertowi od ponad trzech dekad. Mimo że alpinizm zazwyczaj jest domeną mężczyzn, Daniela z odwagą zdobywała kolejne, nawet najtrudniejsze trasy, łącząc pasję z wychowaniem rodziny.

Od wczesnych lat, Robert Jasper wędrował po szwajcarskich Alpach, gdzie kształtowała się jego fascynacja górami. W wieku 16 lat rozpoczął regularne wspinaczki, co szybko przerodziło się w profesjonalną karierę. Niezłomność i wytrwałość doprowadziły go do odkrycia i wytyczenia najtrudniejszych tras, w tym legendarnej „Mordwand” – północnej ściany Eigeru. Eiger, przez wielu zwany "górą śmierci", jest znany ze swojej nieprzewidywalności i trudnych warunków pogodowych. Jego historia pełna jest dramatycznych wydarzeń i tragicznych śmierci, które na zawsze wpisały się w krajobraz alpejskiej legendy. 

Podczas jednej z wypraw na Eiger, Jasper wraz ze swoim towarzyszem podjął się wytyczenia trasy, którą nigdy wcześniej nikt nie przeszedł. „Symfonia Liberté” – tak nazwano ten wyczyn – była jednym z największych osiągnięć Roberta i Danieli, ustanawiając nową jakość w alpinizmie. Trudność wspinaczki na tej trasie odpowiadała poziomowi dziesiątemu (10), co wcześniej nie było spotykane w alpejskich północnych ścianach. Daniela, jako partnerka w tej wspinaczce, wykazała się niezwykłą odwagą i wytrwałością, co uczyniło ich team wyjątkowym na skalę światową.

Robert Jasper z nagrodą Primus Inter Pares podczas Dni Lajtowych w Zakopanem

Ich relacja nie jest jednak tylko idylliczną opowieścią o miłości do gór. To także historia licznych wyzwań i momentów próby. Ich związku nie oszczędziły ani zagrożenia życia, ani intensywne sytuacje ekstremalnych wspinaczek. Daniela wspomina, że podczas niektórych ekspedycji, jak chociażby w trakcie ich słynnej wyprawy na Lofoty, napięcia i stres były nieuniknione. Na tej, mającej być ich podróżą poślubną, parze towarzyszył przyjaciel i filmowiec Jochen Schmoll, co tylko dodało atmosferze intensywności. Mimo że warunki pogodowe były trudne, a wspinaczka bardziej wymagająca, niż początkowo przypuszczali, doświadczenie to zbliżyło ich do siebie, wzmacniając relację.

Życie Roberta i Danieli to jednak nie tylko sukcesy i przygody. Spotkały ich także osobiste tragedie. Jedno z ich dzieci doznało poważnego wypadku w młodym wieku, co na lata zmieniło ich podejście do alpinizmu i priorytety życiowe. W tamtym okresie Daniela poświęciła się opiece nad rodziną, rezygnując na pewien czas z aktywnej wspinaczki. Dla niej to właśnie dzieci stały się centrum świata, ale nigdy nie wyrzekła się gór – one były wciąż obecne w jej życiu, choć w bardziej refleksyjny sposób.

Jednym z najcięższych momentów w życiu pary był okres, gdy Robert zachorował na poważną infekcję po wyprawie do Grecji. Sytuacja była tak groźna, że na pewien czas lekarze nie dawali mu szans na powrót do zdrowia, nie mówiąc już o powrocie na szczyty. Robert jednak nie zrezygnował. Po kilku miesiącach trudnej rehabilitacji wrócił do wspinaczki, mimo że początkowo poruszał się o kulach. To doświadczenie nie tylko wzmocniło jego determinację, ale też pozwoliło docenić wartość życia i wsparcie rodziny.

O ich historii powstało wiele filmów dokumentalnych, a Jochen Schmoll, przyjaciel rodziny, opowiedział ich historię w produkcjach, które zdobyły międzynarodowe uznanie. Filmy te nie tylko dokumentują wyczyny alpinistyczne, ale również ukazują niezwykłą więź między Robertem i Danielą – zarówno jako partnerów w górach, jak i małżonków. Mimo że ich życie różni się od standardowych wzorców, to właśnie pasja, wzajemne zaufanie i wsparcie sprawiają, że pozostają razem.

Na koniec warto wspomnieć, że alpinistyczna działalność Jasperów jest możliwa dzięki wsparciu partnerów i sponsorów. Jak zauważa Robert, alpinizm nie jest sportem dochodowym, a utrzymanie rodziny wymaga również działań marketingowych. Wspólne prelekcje, udział w festiwalach i filmach dokumentalnych to nie tylko sposób na dzielenie się swoją pasją, ale także źródło dochodu. Wciąż jednak starają się być autentyczni i nie starają się komercjalizować swojego wizerunku.

Robert Jasper i Daniela Jasper to nie tylko doskonała para wspinaczkowa, ale także przykład tego, jak łączyć miłość z pasją i zaufaniem. Ich życie w górach to niekończąca się opowieść, w której strach, nadzieja i szczęście współistnieją obok siebie. Spotkanie Roberta było inspirującym doświadczeniem, przypomnieniem, że prawdziwe przygody nigdy się nie kończą – nawet gdy z wiekiem zyskują nowy wymiar i głębię.

20 wrz 2024

Alpinizm nie jest sportem – Rozmowa z Reinholdem Messnerem

Podczas 29. Festiwalu Górskiego w Lądku-Zdroju mieliśmy zaszczyt gościć Reinholda Messnera, legendę alpinizmu. W wywiadzie z nim poruszyliśmy kwestie, które nie tylko definiują tę dyscyplinę, ale także wywołują pasjonujące refleksje na temat zmieniającego się oblicza wspinaczki. Messner, który od lat inspiruje kolejne pokolenia alpinistów, dzieli się swoimi przemyśleniami na temat tradycyjnego alpinizmu, rywalizacji oraz ewolucji wspinaczki w dzisiejszych czasach. To rozmowa, która z pewnością skłoni do głębszej refleksji nad istotą alpinizmu jako sztuki, a nie tylko sportu.

Reinhold Messner podczas wywiadu na Festiwalu Górskim w Lądku-Zdroju

Wspomniał Pan, że alpinizm nie jest sportem, mimo że wspinaczka sportowa została włączona do dyscyplin olimpijskich. Czy mógłby Pan dokładniej wyjaśnić, dlaczego uważa Pan, że alpinizm nie powinien być traktowany jako sport?

Sport w zasadzie nie należy do alpinizmu, chociaż przez wspinaczkę sportową stał się on olimpijski i w hali stał się sportem. Ale to tylko część. Generalnie jest tak, że Anglicy, którzy wynaleźli alpinizm, wyraźnie odrzucili wszystko, co jest mierzalne. Alpinizm nie jest mierzalny, a więc nie jest sportem. I uważam też, że alpinizm nie jest sportem, natomiast staje się on tylko bardziej sportem na przykład przez to, że wspinaczka sportowa została zakwalifikowana jako dyscyplina olimpijska. Jednak zgodnie z definicją Brytyjczyków, którzy alpinizm wynaleźli, nie jest to sport, ponieważ według nich nie jest to coś, co jest mierzalne.

Chciałbym zapytać, czy porównując czasy swoich wypraw do dzisiejszego himalaizmu, jest coś, czego Pan zazdrości dzisiejszym wspinaczom?

Ogólnie rzecz biorąc, wspinaczka górska całkowicie zmieniła się w ciągu ostatnich 30 lat. Już wcześniej były zmiany, ale teraz są one radykalne. Obecnie 90% wspinaczy na świecie wspina się w halach na sztucznych ścianach. To bardzo piękny sport, ale nie ma nic wspólnego z alpinizmem. Tradycyjni wspinacze górscy wciąż istnieją, ale jest ich coraz mniej. Z kolei turyści, którzy rezerwują wyprawy na szczyty, takie jak Mount Everest w wersji "all-inclusive", stają się coraz bardziej popularni. Ceny takich wypraw wahają się od 30 tysięcy do 6 milionów złotych. To turystyka. Wspinaczka w standardzie pięciogwiazdkowym kosztuje bardzo dużo, ale jest możliwa. Sztuką teraz będzie opowiedzenie i wyjaśnienie tradycyjnego alpinizmu, tak aby go nie zapomnieć. W Polsce tradycyjny alpinizm ma jeszcze wielkie znaczenie. Kukuczka, Wielicki, Kurtyka – to nazwiska, które mają swoją aurę. Jeśli nie będziemy w stanie utrzymać narracji tradycyjnego alpinizmu przeciwko turystyce i sportowi, to alpinizm zniknie. W Polsce tradycyjny alpinizm wciąż cieszy się wielką famą, ale jeśli teraz nie podejmiemy tej narracji, wyjaśniającej, czym jest tradycyjny alpinizm, i jeśli zostanie on zastąpiony turystyką i sportem, to zostanie zapomniany.

Biorąc pod uwagę codzienne doniesienia medialne o tym, że ktoś szybciej zdobywa szczyty alpejskie czy Koronę Himalajów, chciałbym zapytać, jak Pan podchodzi do tych rekordów szybkości i co dla Pana jest najważniejsze w alpinizmie?

Nie interesuje mnie, czy ktoś szybciej czy wolniej wspina się na szczyty. Interesuje mnie tylko, jakie cele ktoś sobie stawia i czy wraca z tej wyprawy żywy. Czy Kukuczka potrzebował na K2 pięciu dni, żeby przejść południową ścianę, czy dziesięciu dni, to nie jest istotne. Definiuję teraz swój tradycyjny alpinizm. W tradycyjnym alpinizmie idziemy tam, gdzie moglibyśmy umrzeć, ale naszym celem jest nie umierać. I to właśnie nieumarcie, niezginięcie jest sztuką. Jest to sztuka tylko dlatego, że naprawdę istnieje możliwość stracenia życia. Jeśli ktoś mi zarzuca, że to filozofia szaleństwa, odpowiadam: wtedy nie zrozumieliście góry. Bo góra jest niebezpieczna. Jest bezcelowa, ale bardzo, bardzo niebezpieczna.

Reinhold Messner w zamyśleniu podczas rozmowy

Jakie postacie ze świata alpinizmu wywarły na Pana największy wpływ i jak postrzega Pan rolę alpinizmu w kulturze oraz jego ewolucję na przestrzeni lat?

Mój ulubiony film o górach to film Wernera Herzoga, który zawsze mam w pamięci. Mój ulubiony wspinacz to dziś Paul Preuss, który niestety zginął w 1913 roku, ale mimo to jest dla mnie wzorem. Podziwiam również innych wielkich wspinaczy, takich jak Bonatti, Hermann Puhl, Kurtyka, Kukuczka, a także Krzysztof Wielicki, który na szczęście żyje i nadal realizuje swoje wyzwania. Tradycyjny alpinizm, jak go rozumiem, to suma działania i opowiadania o tym. Nie ma innej aktywności sportowej, która wytworzyła tak wiele kultury, literatury, malarstwa czy muzyki jak alpinizm. Przypomnijmy choćby symfonię alpejską Straussa, która była inspirowana właśnie przez alpinizm.

Alpinizm to coś więcej niż sport. Sportowcy, którzy zdobywali medale olimpijskie w latach 20., dziś już praktycznie nie istnieją, podczas gdy alpinizm trwa. Każdy, kto stoi na górze, w naturze, jest alpinistą. Wspinaczka w klimatyzowanej sali to czysty sport, ale prawdziwy alpinizm to coś więcej. Turystyka, sport i alpinizm przenikają się nawzajem, ale nie są tym samym. Ci, którzy zdobywają Everest na wytyczonych trasach, nie rozumieją, że nie robią tego samego co Hillary. W rzeczywistości znajdują się w zupełnie innej rzeczywistości.

Tradycyjny alpinizm polega na samodzielności i odpowiedzialności za siebie. Wszystko zaczyna się od pomysłu, który rodzi się w głowie. Potem realizujemy ten pomysł, zdobywamy doświadczenia i opowiadamy o nich. To jest tradycja, która trwa już od 200 lat. Wcześniej ludzie nie byli tak głupi, żeby wspinać się na góry i umierać. Tradycyjny alpinizm to jednak zjawisko dekadenckie ostatnich 200 lat. Teraz dekadencja zaczyna się nie tylko w alpinizmie, ale w całej Europie i Ameryce. Zobaczymy, dokąd to nas zaprowadzi. To jest moje polityczne stwierdzenie.

Często wspomina się o rzekomym konflikcie z Jerzym Kukuczką w kontekście wyścigu o zdobycie 14 szczytów. Jak Pan postrzega ten temat i jakie są Pana uczucia wobec tego "wyścigu", zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Polacy mocno kibicowali swojemu rodakowi?

Przede wszystkim nigdy nie mówiłem o rywalizacji czy konflikcie. Ta postawa mogła pojawić się w Polsce, ale nie u mnie. Wyścig Kukuczka-Messner był wydarzeniem medialnym. Nie mogło być żadnego wyścigu, ponieważ Jerzy Kukuczka zaczął wspinaczkę po mnie, a ja byłem na Gasherbrumie, gdy on był na K2. Kiedy ja byłem na K2, on był na Gasherbrumie, a warunki były zupełnie inne. To nie jest porównywalne. Miałem ogromny szacunek dla Kukuczki. Spotkałem go po raz pierwszy w 1972 roku podczas pierwszej polskiej ekspedycji w Afganistanie i od tego czasu często się spotykaliśmy, bo w Himalajach było tylko kilku ludzi. W Katmandu spotkałem Polaków i Amerykanów, a ja, jako Tyrolczyk, miałem swoje cele, więc nie przeszkadzaliśmy sobie nawzajem. To były wspaniałe czasy i wiele z nich wyniosłem. Gdy usłyszałem, że Jerzy Kukuczka zginął, bardzo mnie to poruszyło. Kto był pierwszy, a kto drugi, nie ma znaczenia. Liczy się tylko doświadczenie. Kto czytał o tragedii Kukuczki, ten wie, że to były doświadczenia na absolutnej granicy przetrwania. To jest to, co opowiadam z empatią.

Jakie innowacje sprzętowe miały największy wpływ na wspinaczkę w czasach, gdy Pan zaczynał, i jak ocenia Pan różnice w przygotowaniach do wspinaczki w górach wysokich oraz w Antarktydzie?

W moim czasie kluczowym wynalazkiem była biolétration. W latach 1877-1878 pojawiła się nowa lodowa siekiera, która nie była już tylko tradycyjnym czekanem, lecz nowym urządzeniem, co znacząco poprawiło wspinanie w lodzie – ułatwiło je o 300%. Jeśli chodzi o żywienie, to nie mogę przyjąć hipotezy, że ma ono decydujące znaczenie w kontekście wspinaczki. W Antarktydzie jedzenie odgrywa znacznie większą rolę niż w górach wysokich. Na przykład mogę zdobyć ośmiotysięcznik z zaledwie kilogramem jedzenia, jeśli jestem dobrze aklimatyzowany. Natomiast w Antarktydzie muszę przetrwać 90 dni, korzystając z jedzenia, które zapakowałem do swojego wózka. Tam muszę dokładnie planować, czy zapasy wystarczą. W górach, takich jak Dolomity, wspinaliśmy się przez trzy dni bez jedzenia, ponieważ miałem w organizmie zgromadzony glikogen, co wystarczało na ten czas. Uważam, że w przypadku sprzętu poprawiły się trochę śruby lodowe, a także jakość jedzenia, ale to jedzenie nie odgrywa tak dużej roli, jak w przypadku wypraw na Antarktydę.

Jeśli chodzi o najpiękniejsze góry, to dla mnie najpiękniejsze są te w Dolomitach. Oczywiście, Machapuchare w Himalajach czy Yirishanka w Andach również są piękne, a Laserdore w Patagonii to również wyjątkowy szczyt. Jest wiele pojedynczych pięknych gór, ale jako grupa, Dolomity są bez porównania. Może nie są one wysokie, ale są naprawdę unikalne.

Skoro już jesteśmy lokalnie w Dolomitach, to jakie dziedzictwo Reinhold Messner pozostawia w swoich ukochanych górach?

Dziedzictwo, które tutaj zostawiam, to przede wszystkim muzeum, które powstało. Wiemy, że jest to dziedzictwo, a szczególnie dziedzictwo duchowe, które chcę przekazać następnemu pokoleniu. Robię to w domu, który jest miejscem spotkań w Dolomitach, gdzie młodzi ludzie mogą się spotykać, ze mną lub bez mnie, aby rozmawiać o tradycyjnym alpinizmie, który jeszcze pamiętam, ale który powoli zanika w Dolomitach. Zauważyłem, że ten tradycyjny alpinizm rzeczywiście zanika, dlatego założyłem mały start-up o nazwie Messner Heritage. W ramach tego start-upu chcę promować podejście do gór. Zbudowałem dom, który jest jeszcze w trakcie budowy, jako miejsce spotkań dla młodych ludzi, gdzie będą mogli rozmawiać o tradycyjnym alpinizmie.

Reinhold Messner na scenie Festiwalu Górskiego w Lądku-Zdroju

Jest Pan uważany za legendę gór. Jakie to uczucie być tak postrzeganym? Jak ocenia Pan bilans swojego życia?

Bycie legendą to nie jest coś, co przynosi mi szczególną przyjemność. Nie mogę się temu sprzeciwić, ale więcej legendy oznacza więcej zamętu wokół mnie. Na koniec dnia, jest to w porządku. Mam za sobą wiele wypraw i równie wiele podróży. Spędzałem bardzo mało czasu w domu, a to teraz zaczyna się na mnie mścić. Obecnie żyję z młodą kobietą, co daje mi poczucie bezpieczeństwa, ale nadal pragnę zachować wolność, by wyruszać, dokąd tylko chcę. To moje życiowe motto: wolność, aby wyruszać, gdzie tylko chcę.

Musiałem wiele poświęcić, ale prowadziłem wspaniałe życie. Wziąłem udział w ponad 100 podróżach. Żyłem intensywnie, ale w moim domu jest bardzo mało rzeczy, które przypominałyby o tych podróżach. Często podróżowałem po świecie, a rzadko bywałem w domu. Dzięki tej młodej kobiecie czuję się zadbany, ale bez niej pozostałbym samotnym starcem. Wybrałem tę drogę świadomie, ponieważ zawsze pragnąłem wolności, aby w każdej chwili móc wyjechać, dokądkolwiek zapragnę. To kosztowało mnie wiele, ale z drugiej strony, miałem wspaniałe życie.

Jakie jest Pańskie podejście do współczesnych dyskusji i analiz dotyczących alpinizmu, zwłaszcza w kontekście zmian, które zaszły w tym sporcie na przestrzeni lat?

Dyskusje wokół ośmiotysięczników i różne polemiki, które narosły wokół tych tematów, nie mają dla mnie większego znaczenia. Nie angażowałem się w to. W pierwszej fazie alpinizmu chodziło głównie o zdobywanie szczytów. Kiedy wszystkie zostały już zdobyte, w drugiej połowie XX wieku zaczęto szukać nowych dróg na szczyty. Wtedy chodziło już nie tylko o sam szczyt, ale o drogę jako cel. Nazwałem to „alpinizmem trudności”, w którym również się rozwijałem. Później skupiłem się na propagowaniu tego, co nazywam „alpinizmem rezygnacji”.

W moim czasie celem było zdobycie szczytu najtrudniejszą możliwą drogą, przy użyciu jak najmniejszej ilości sprzętu. Wspinałem się razem z Hansem Kammerlanderem przez niemal 4000-metrową, pionową ścianę. Gdy dotarliśmy do grani szczytowej, po drugiej stronie szczyt nie wyglądał tak, jak się spodziewaliśmy; miał co najmniej 60 metrów długości i ciągnął się na tej samej wysokości. Jestem pewien, że minęliśmy miejsce, gdzie Herzog i Lachenal dotarli na szczyt w 1950 roku. Było wtedy burzowo i mgliście. Jak mogliśmy stwierdzić, czy ten punkt jest właściwy, czy inny?

Czy po przejściu 4000 metrów miałem nie zrobić kolejnych 5? Ta grań zmienia się co roku – jedne jej części się kruszą, inne rosną. Jeśli ktoś, zwłaszcza naukowiec, wygłasza opinie na temat tych miejsc, to ewidentnie nie ma pojęcia o górach. Dlaczego miałbym się tym przejmować? Dlaczego miałbym się wypowiadać? Niech mówią, co chcą. Góry zmieniają się nieustannie, i to jest część ich natury.

Jeśli podejdziemy do tego z naukowego punktu widzenia, nie ma to związku z prawdziwym alpinizmem. Pozwólmy ludziom gadać, co chcą. Kiedy pierwszy raz byłem w Tokio, oglądałem telewizję, ale nawet wtedy nie interesowałem się wspinaczką, która była pokazywana. Uważam za niedopuszczalne, że wysyła się osoby niepełnosprawne na ściany wspinaczkowe. To jest moja odpowiedź – po prostu nie jestem tym zainteresowany.

Reinhold Messner opowiada o tradycyjnym alpinizmie

Wspomina Pan o swojej miłości do gór oraz o tym, jak góry odpowiedziały na Pana potrzeby i wyzwania. Czy mógłby Pan opowiedzieć, jak to się zaczęło i jakie emocje towarzyszą Panu w tej podróży przez życie?

Miłość do gór zrodziła się we mnie bardzo wcześnie, głównie za sprawą moich rodziców, którzy zabierali mnie na wędrówki. Już jako młody człowiek odkryłem ogromną fascynację górami, ponieważ odpowiadały one na braki, które odczuwałem. Mieszkałem w ciemnej, wąskiej dolinie, gdzie zimą słońce nie docierało do naszego domu, a z obu stron otaczały nas zalesione zbocza. Ten brak światła wywołał we mnie ogromny głód światła, który pozostał we mnie na całe życie. Chciałem wspiąć się wyżej, aby zobaczyć, co jest dalej. To zrodziło we mnie tę nieskończoną potrzebę odkrywania horyzontów, pragnienie, by iść dalej, by zobaczyć, co kryje się za kolejnym wzgórzem.

Wciąż jestem w drodze, próbując odkryć ostatni horyzont. Dziś ten ostatni horyzont zbliża się do mnie - to śmierć. Staram się żyć w zgodzie zarówno z życiem, które mi pozostało, jak i z nieuchronnym nadejściem śmierci. Przyjmuję oba te elementy, ponieważ obydwa są częścią życia. Nie czuję żadnej regresji, jak to się mówi po angielsku, lecz akceptuję to wszystko. To cały cykl życia, który zaczyna się i kończy. Bez żalu idę w kierunku tego końca. Nie mam czego żałować, ponieważ miałem wszystko, czego kiedykolwiek chciałem. Kocham moje żony, ale nigdy nie kochałem gór w taki sam sposób.

13 wrz 2024

Alexander Huber o wspinaczce, życiu i walce z guzem mózgu – osobista opowieść alpinisty

Podczas tegorocznego, 29. Festiwalu Górskiego w Lądku-Zdroju, miałem przyjemność porozmawiać z Alexandrem Huberem, jednym z najwybitniejszych alpinistów na świecie. Alexander, znany z niesamowitych osiągnięć we wspinaczce sportowej i ekstremalnych wyprawach górskich, wspólnie ze swoim bratem Thomasem Huberem, tworzy słynny duet "Bracia Huberowie". W swoim dorobku ma zarówno przejścia wielkich ścian, jak i pionierskie wspinaczki bez asekuracji (free solo). Wywiad odbył się we wrześniu 2024 roku, podczas jednego z największych wydarzeń górskich w Polsce. Alexander opowiedział o swoim podejściu do gór, współpracy z naturą i wyzwaniach, które przynosi życie alpinisty.

Alexander Huber o wspinaczce, życiu i walce z guzem mózgu – osobista opowieść alpinisty

Dzień dobry, Alexander. Bardzo się cieszę, że możemy dziś porozmawiać. Na wstępie chciałbym nawiązać do tego, że w swoich wystąpieniach często odnosisz się nie tylko do wspinaczki, ale również do filozofii. Wydaje się, że góry dla Ciebie to coś więcej niż tylko fizyczne wyzwanie. Czy mógłbyś powiedzieć, co chcesz przekazać ludziom poprzez swoje prezentacje i publiczne wystąpienia?

Jedną z rzeczy, które są dla mnie niezwykle ważne, to pokazanie ludziom, jak wspaniałe jest życie w zgodzie z naturą. Nieważne, czy chodzi o spędzanie czasu w lesie, na łące, czy w górach – kluczowe jest to, by być blisko natury. W rzeczywistości jestem ambasadorem Natura 2000 w Niemczech, ponieważ uważam, że to niezwykle ważne, abyśmy pamiętali, w jakim środowisku żyjemy. W dzisiejszych czasach, gdy zmagamy się z tak wieloma problemami ekologicznymi, jest to kluczowe. Współistnienie z naturą jest dla mnie fundamentem jakości życia.

Dokładnie, ta relacja z naturą wydaje się kluczowa. Wspomniałeś, że jesteś ambasadorem Natura 2000. To tylko potwierdza, jak ważna jest dla Ciebie świadomość ekologiczna. Jak zatem podchodzisz do wspinaczki w niebezpiecznych, górskich warunkach, mając na uwadze tę filozofię? Oczywiście, kiedy wspinamy się w górach, musimy zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie tam czyhają. Ale ważne jest, by nie ignorować tych zagrożeń – musimy stawić im czoła i podejmować mądre decyzje. Kluczowa jest inteligencja i ostrożność. Jeśli warunki są nieodpowiednie, to lepiej się wycofać i spróbować ponownie, kiedy będą bardziej sprzyjające. W mojej karierze widziałem wielu wybitnych wspinaczy, którzy podejmowali nadmierne ryzyko i niestety nie wszyscy zdołali przetrwać. Dlatego uważam, że najlepszy wspinacz to ten, który wraca cało z każdej wyprawy.

Mądre słowa. Teraz chciałbym poruszyć nieco inną kwestię. Oglądając Twoje filmy i fotografie, nie mogłem nie zauważyć, jak są one perfekcyjnie wykonane. Czy ten aspekt wizualny – tworzenie idealnych zdjęć i filmów – w jakiś sposób wpływa na Twoje podejście do wspinaczki? Czy motywuje Cię do robienia nowych rzeczy, a może czasem przeszkadza?

To ciekawe pytanie. Z naukowego punktu widzenia wiemy, że każda obserwacja zmienia obiekt, który jest obserwowany. To samo dzieje się, kiedy dokumentujemy nasze wyprawy – samo istnienie kamery wpływa na to, co się dzieje. Jednak mimo tego, bardzo wcześnie zdałem sobie sprawę, że potrzebujemy dokumentacji naszych osiągnięć. Studiowałem fizykę i pracowałem na uniwersytecie, ale równocześnie byłem aktywnym wspinaczem na światowym poziomie. Zastanawiałem się, jak mogę połączyć te dwie pasje – naukę i wspinaczkę – i uczynić z nich sposób na życie. W końcu odkryłem, że mogę utrzymywać się, robiąc prezentacje, dokumentując swoje wyprawy i dzieląc się nimi z ludźmi.

Rozumiem. Czyli dokumentowanie nie jest dla Ciebie obciążeniem, a wręcz przeciwnie – stanowi ważny element Twojej pracy?

Tak, dokładnie. Chociaż dokumentacja może w pewien sposób zmieniać nasze doświadczenia, widzę w tym wiele pozytywów. Jestem szczęśliwy, gdy mogę podzielić się tym, co zrobiłem, z innymi. Dobre zdjęcia i filmy pozwalają mi na lepsze opowiedzenie historii, a to jest kluczowe, gdy staję przed publicznością. Cieszę się również, że mam wokół siebie profesjonalistów, którzy wspierają mnie w tworzeniu tych materiałów, takich jak mój długoletni współpracownik Heinz Zak. Dzięki temu mogę pokazać ludziom moje osiągnięcia w jak najlepszej formie.

Wspomniałeś o Heinzie Zaku – to jeden z najlepszych fotografów w branży. Jak wygląda Twoja współpraca z takimi profesjonalistami?

Współpraca z Heinzem to prawdziwa przyjemność. Jestem bardzo wdzięczny, że mogę pracować z ludźmi, którzy rozumieją nie tylko techniczną stronę fotografii, ale także esencję wspinaczki. Heinz potrafi uchwycić te momenty, które są kluczowe nie tylko wizualnie, ale i emocjonalnie. To pozwala mi na jeszcze głębsze dzielenie się moimi przeżyciami z publicznością.

To musi być niesamowite, mieć takiego partnera w pracy. Przejdźmy teraz do bardziej osobistego pytania. Wspinasz się z bratem, Thomasem Huberem. Jak Wasza relacja wpływa na Twoją karierę wspinaczkową?

Nasza relacja miała ogromny wpływ na moje życie i karierę. Jesteśmy braćmi, ale także partnerami z tą samą pasją do wspinaczki. Oczywiście, istnieje pewna forma rywalizacji, ale jest to pozytywna rywalizacja. Motywujemy się nawzajem do bycia lepszymi. Kiedy widzisz, że twój partner jest silny, to daje ci dodatkową energię, by również dawać z siebie wszystko. To jest podobne do tego, jak w sporcie buduje się narodowe zespoły – najlepsze jednostki rywalizują ze sobą, a to pozwala każdemu z nich osiągać jeszcze lepsze wyniki.

Alexander Huber – osobista opowieść alpinisty

To piękne, jak ta rywalizacja może być źródłem inspiracji. A jakie masz plany na przyszłość? Jakie są Twoje najbliższe wyzwania?

Zazwyczaj mam wiele planów, ale w tym roku znalazłem się w nieco innej sytuacji. W zimie zdiagnozowano u mnie guza mózgu i musiałem przejść poważną operację. Teraz moim głównym projektem jest powrót do normalności. To jest mój priorytet na ten moment. Oczywiście mam nadzieję, że wkrótce będę mógł wrócić do pełnej aktywności, ale wszystko zależy od tego, jak szybko dojdę do pełni zdrowia.

To naprawdę trudna sytuacja, ale cieszę się, że jesteś na drodze do powrotu do zdrowia. Czy chciałbyś podzielić się swoimi przemyśleniami na temat tego, jak to doświadczenie wpłynęło na Twoje życie?

Każdy z nas może zmierzyć się z problemami zdrowotnymi. Uważam, że nie ma sensu poruszać tego tematu na moich wystąpieniach publicznych. Ludzie przychodzą, by zobaczyć moje osiągnięcia w górach, a nie by słuchać o moich problemach zdrowotnych. Dlatego nie pokazuję zdjęć ze szpitala i nie opowiadam o tym podczas moich prezentacji. Oczywiście, nie ukrywam tego, ale też nie robię z tego centralnego punktu moich wystąpień. Myślę, że ludzie przyszli, by zobaczyć coś innego, by zobaczyć moją pasję do wspinaczki.

Rozumiem. Dziękuję Ci bardzo za rozmowę i życzę szybkiego powrotu do pełni zdrowia oraz dalszych sukcesów w górach i poza nimi.

2 sie 2024

Suchá Belá: Najpiękniejszy szlak w Słowackim Raju

Podlesok, niewielka miejscowość w sercu Słowackiego Raju, to punkt wyjścia do jednej z najpiękniejszych ferrat tego regionu – szlaku Suchá Belá. Ten malowniczy kanion, pełen naturalnych kaskad, wąwozów, mostków i drabin, jest prawdziwym rajem dla miłośników aktywnego wypoczynku i zapierających dech w piersiach krajobrazów. Zapraszam Was do kolejnego niesamowitego miejsca na Słowacji. 
 
Suchá Belá: Najpiękniejszy szlak w Słowackim Raju
 
Moja przygoda z Suchą Belá rozpoczęła się zimą, a dolina była pokryta śniegiem i lodem. W takich warunkach kanion staje się niemal nie do przejścia bez odpowiedniego sprzętu i przygotowania. Mimo mrozu, krajobraz był oszałamiający, choć przejście szlaku było niemożliwe z powodu zalanych i zamarzniętych odcinków.
 
  
Kilka miesięcy później powróciłem do Suchej Belá w bardziej sprzyjających warunkach, by ponownie spróbować swoich sił na tym niesamowitym szlaku. Suchá Belá to miejsce, które w pełni ukazuje swoje piękno w cieplejszych porach roku. Szlak, choć wciąż wymagający, staje się dostępny dla większości turystów, oferując niezapomniane widoki i emocje.
 

Szlak Suchá Belá: Co Cię czeka?

 
Suchá Belá to szlak jednokierunkowy, co oznacza, że można nim iść tylko w jednym kierunku. Jest to ważne do uwzględnienia podczas planowania wycieczki, ponieważ nie ma możliwości powrotu tą samą trasą. Trasa jest dobrze oznaczona i prowadzi przez niezwykłe formacje skalne, wodospady i liczne drabiny, które urozmaicają wędrówkę.

 
Szlak Suchá Belá: Co Cię czeka?Szlak Suchá Belá: Co Cię czeka?
  
Kluczowe punkty na szlaku:
 
- Start w Podlesoku: To tutaj rozpoczyna się przygoda. Parking jest automatyczny, a bilety do parku można zakupić online. Cena wstępu to 1,50 euro dla dorosłych i 50 centów dla dzieci do 15 roku życia oraz osób po 64 roku życia.
 
- Drabiny i Mostki: Szlak obfituje w liczne drabiny i mostki, które pomagają pokonywać trudniejsze odcinki. Są one dobrze zabezpieczone, ale wymagają uwagi i ostrożności.
 
- Niesamowite Widoki: Przepiękne widoki na wąwozy, kaskady i zróżnicowaną roślinność towarzyszą przez cały szlak. Szczególnie urokliwe są miejsca, gdzie szlak przechodzi tuż obok płynącej wody, co dodaje wędrówce dodatkowego uroku.

Najpiękniejszy szlak w Słowackim Raju
 

Opis szlaku - Suchá Belá

 
Pierwszy etap trasy jest stosunkowo łatwy, prowadzi przez dno doliny, gdzie stąpa się po mieszaninie żwiru i kamieni. Im dalej wędrujemy, tym ściany wąwozu stają się wyższe i węższe, co sprawia, że trasa staje się bardziej wymagająca.

Na szczęście wzdłuż potoku umieszczono drewniane kładki i drabinki, które pomagają pokonywać trudniejsze odcinki. Omszone stopnie są przydatne, choć mokra i śliska powierzchnia może stanowić wyzwanie. Po około 45 minutach wędrówki docieramy do imponującego, ponad 20-metrowego Misowego Wodospadu, nazwanego tak od wody wypływającej z wielkich skalnych mis. Obok wodospadu znajdują się wysokie drabinki przymocowane do stromych skał, które stanowią ciekawszą atrakcję niż sam wodospad, szczególnie dla osób z lękiem wysokości.

Za kaskadą ściany wąwozu zbliżają się do siebie jeszcze bardziej, a drewniane stopnie zastępują metalowe podesty. Drabinki stają się wyższe i bardziej strome, co sprawia, że ten odcinek szlaku jest najbardziej podatny na przestoje. W sezonie szlak ten przemierza nawet 1000 osób dziennie, co może powodować długie czasy oczekiwania. Dlatego warto wybrać się rano, zanim tłumy turystów wypełnią kanion. Po drodze mijamy jeszcze Okienkowy i Korytkowy Wodospad, wspinając się wzdłuż pionowych ścian, przechodząc przez wąskie przewężenia i wędrując po drewnianych kładkach.

Widok surowych skał ustępujących miejsca soczyście zielonym mchom, paprociom, krzewom i drzewom jest ucztą dla oczu. Gdy wąwóz przechodzi w coraz szerszą dolinę, poziom adrenaliny wyraźnie spada. Ścieżka pnie się ku górze, a po około dwóch godzinach wędrówki docieramy do asfaltowej drogi, która prowadzi nas do rozwidlenia szlaków. 
 

Bezpieczeństwo i przygotowanie

 
Planując wycieczkę do Suchej Belá, warto pamiętać o kilku ważnych kwestiach:
 
- Ubezpieczenie: Na Słowacji każde wezwanie służb ratunkowych jest odpłatne, jeśli nie posiadasz odpowiedniego ubezpieczenia górskiego. Koszt takiego ubezpieczenia to kilka euro, a może uchronić przed wysokimi kosztami w razie wypadku.
 
- Sezonowość: Najlepsze warunki do przejścia szlaku panują wiosną, latem i jesienią. Zimą szlak jest znacznie trudniejszy i może być miejscami nieprzejezdny.
 
- Przygotowanie: Mimo że szlak nie jest ekstremalnie trudny, warto mieć odpowiednie obuwie i być przygotowanym na zmienne warunki pogodowe. Suchá Belá może być wilgotna i śliska, zwłaszcza po deszczach.
 
Suchá Belá w Słowackim Raju to jedno z tych miejsc, które trzeba zobaczyć na własne oczy, by w pełni docenić jego piękno. To szlak, który dostarcza niezapomnianych wrażeń i pozwala obcować z dziką, nieskażoną przyrodą. Dla każdego miłośnika górskich wędrówek, przygód i niesamowitych krajobrazów, Suchá Belá to obowiązkowy punkt na mapie Słowacji. Zapraszam do odkrywania tego magicznego miejsca z mną – doświadcz, zainspiruj się!
 
Inne miejsca warte odwiedzenia: MAPA

21 lut 2023

Piwniczna-Zdrój - Schronisko na Hali Łabowskiej. Beskid Sądecki

W górach naprawdę jest wszytsko co kocham, tylko z miłością jest tak, że trzeba o nią dbać. Chwilę mnie nie było w górach a to ogromna szkoda dla mnie samego. Co kocham w górach? Samotność! Jestem tylko ja i szlak ... i nikt nie słyszy jak sapię wspinając się na ostre podejścia. Zapraszam Was na wycieczkę do Beskidu Sądeckiego. 

Piwniczna-Zdrój - Schronisko na Hali Łabowskiej. Beskid Sądecki
 
Tu nie będzie wilu zdań i opisów. Urywek tego czego doświdczyłem na tej z pozoru zwykłej wędrówce, uchwyciłem w filmie. Masz chwilę? To zobacz.
 
 

Hala Łabowska w Beskidzie Sądeckim

 
Nazwa hali wzięła się od góralskiej wsi Łabowa, której mieszkańcy wypasali na niej swoje owce. Gdy po II wojnie światowej w ramach Akcji Wisła Rusini (głównie Łemkowie) zostali przesiedleni, hala przeszła na własność Lasów Państwowych. Obecnie hala jest już dużo mniejsza niż dawniej, gdyż wskutek zaniechania wypasu częściowo zarosła lasem.
 
Na hali znajdował się kiedyś domek myśliwski dawnego właściciela – hrabiego Adama Stadnickiego. Spalili go podczas II wojny światowej partyzanci, gdyż z domku tego korzystali niemieccy żołnierze. Obecnie funkcjonuje na hali schronisko na Łabowskiej Hali. 
  
Piwniczna-Zdrój - Schronisko na Hali Łabowskiej. Beskid Sądecki
Piwniczna-Zdrój - Schronisko na Hali Łabowskiej. Beskid Sądecki
 
Na zachód od hali znajduje się zalesiony wierzchołek 1064 m. W lesie pomiędzy tym wierzchołkiem a polaną znajduje się odsłonięty w 1999 kamienny pomnik księdza Władysława Gurgacza – kapelana Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej, który został w 1949 zastrzelony przez UB. 
  
 
Na hali powyżej schroniska znajduje się pomnik upamiętniający partyzantów 9 kompanii 3 batalionu 1 Pułku strzelców Podhalańskich, którzy w tym rejonie walczyli z hitlerowskim najeźdźcą.
 
Łabowska Hala jest dobrym punktem widokowym w kierunku północnym i północno-wschodnim – widać stąd wzniesienia Beskidu Niskiego i pobliskie szczyty Beskidu Sądeckiego. 

 
Inne miejsca warte odwiedzenia: MAPA
   

19 cze 2022

Szczeliniec Wielki i Błędne Skały - Dolny Śląsk

Dziś wracam w góry! Temat gór nie gości tutaj często ale od czasu do czasu pokazuje Wam miejsca warte odwiedzenia. Podobnie będzie i tym razem. Zostaje w województwie Dolnośląskim. Dziś zabieram Was na Szczeliniec Wielki i Błędne Skały.

Szczeliniec Wielki i Błędne Skały

Najpopularniejszy szlak na Szczeliniec Wielki (919 m n.p.m.) rozpoczyna się w miejscowości Karłów. Znajdziecie tam parkingi z którego bezpiecznie można skorzystać. Początek tego szlaku wyznaczają schody oznakowane jako Wejście. Tuż obok nich znajdują się drugie schody przeznaczone na powrót. W tym miejscu rozpoczyna się wędrówka w górę, w większości po wygodnych skalnych schodach. Podobno schodów jest 680, zostały wybudowane w na przełomie XVIII i XIX w. 

My jednak wybraliśmy inny wariant, który załączam poniżej. 


Po dotarciu na szczyt można odpocząć w schronisku na Szczelińcu Wielkim lub na kilku tarasach widokowych. 


Pierwotnie Szczeliniec Wielki był rezerwatem przyrody, którego data powstania sięga 1957 roku. Powołano wtedy rezerwat o nazwie Wielki i Mały Spękany Wierch chroniący szczytowe partie Szczelińca i Skalniaka o powierzchni 26,92 ha. W roku 1968 nazwa została zmieniona na Szczeliniec Wielki a powierzchnie zwiększono do 50,26 ha. W momencie założenia parku narodowego, status góry zmienił się. Oficjalnie Szczeliniec wchodzi w skład obszaru ochrony czynnej w ramach Parku Narodowego Gór Stołowych. Nie stanowi wyodrębnionej jednostki jak to jest w przypadku rezerwatów przyrody czy użytków ekologicznych.

Szczeliniec Wielki i Błędne Skały - Dolny Śląsk

Tuż za schroniskiem znajduje się kasa i wejście na trasę krajoznawczą. Spacerując po szlaku napotkamy Małpoluda, Słonia czy Wielbłąda. Możemy też poczuć się jak siłacze i poruszyć skałę chybotkę o wiele mówiącej nazwie Kołyska. Wędrówka po szczycie Szczelińca Wielkiego to także zejście do Piekiełka, skalnej szczeliny o długości ok. 100 m i głębokości około 20 m. Panuje tu specyficzny mikroklimat o niskiej temperaturze i dużej wilgotności powietrza, co powoduje, że śnieg może zalegać na dnie Piekiełka nawet do lipca.

Inne miejsca warte odwiedzenia: MAPA