Dwa rodzaje ciszy. Opowieść z lasu, w którym Polska nasłuchuje kosmosu.

23 paź 2025

Dwa rodzaje ciszy. Opowieść z lasu, w którym Polska nasłuchuje kosmosu.

Są takie miejsca, które wydają się istnieć poza czasem. Wjeżdżasz w sosnowy las pod Toruniem, a droga, choć wyboista, prowadzi cię prosto w inny wymiar. Wiatr gwiżdże w konarach, pachnie żywicą i wilgotną ziemią. I nagle, między drzewami, wyłania się ona.

Radioteleskop RT4 w Piwnicach na tle niebieskiego nieba, widziany z dołu.

Biała czasza. Tak ogromna, że przytłacza.

To RT4, największy polski radioteleskop. Katedra. Stalowa katedra myśli inżynieryjnej, wymierzona prosto w niebo. Dla fotografa - to sen. Kontrast bieli instrumentu i zieleni lasu, gra światła na ażurowej konstrukcji, poczucie skali. Człowiek jest tu mały.

Ale przyjechałem tu nie tylko dla obrazów. Przyjechałem posłuchać. I szybko zrozumiałem, że w Piwnicach nasłuchuje się nie tylko kosmosu. Trzeba nasłuchiwać ludzi.

Spotkałem tam pasjonatów. Ludzi, którzy są żywą historią tego miejsca.

Nazywam się Eugeniusz Pazderski, jestem emerytowanym pracownikiem Instytutu Astronomii - przedstawia się mój przewodnik. Jego głos jest spokojny, ale oczy błyszczą, gdy mówi o swoim dziele. Oprowadza mnie też Marcin Gawroński, wicedyrektor. Młodsze pokolenie, ta sama pasja.

W powietrzu, oprócz zapachu lasu, wisi coś jeszcze. Ledwo wyczuwalna woń ozonu i rozgrzanej elektroniki. I napięcie. Prawdziwa burza nie nadciąga z kosmosu. Nadciąga z Warszawy.

Decyzja o wstrzymaniu finansowania. Groźba, że ta potężna antena zamilknie.

A milczenie radioteleskopu to nie jest zwykła, kojąca cisza lasu. To cisza ostateczna. To przerwane pomiary. To koniec historii, która jest tak fascynująca, że brzmi jak scenariusz filmowy.

Dziedzictwo z Wilna, które przetrwało burzę

Zanim jednak stal urosła ponad sosny, była tu romantyczna wizja. Obok kolosa stoją do dziś dwie małe, białe kopuły optyczne. Wyglądają jak domki z bajki. To one są początkiem.

Frontalny widok na ogromną czaszę radioteleskopu RT4 w Piwnicach.

Astronomia toruńska jest absolutnym kontynuatorem Uniwersytetu z Wilna - opowiada Marcin Gawroński. - Całe szefostwo, które przeżyło wojnę i zdecydowało się zostać w Polsce, zbudowało tu astronomię od podstaw.

Wśród nich była postać-legenda: profesor Wilhelmina Iwanowska.

Ona w zasadzie miała swój pokój, tu spędzała kupę czasu - wtrąca nostalgicznie pan Eugeniusz.

Ironia tej historii uderza mnie z całą mocą. Rok 2025 ogłoszono w Toruniu Rokiem Iwanowskiej. I właśnie teraz, w roku swojej patronki, dzieło jej następców - ten stalowy gigant - walczy o przetrwanie.

Człowiek, który rozumiał stal jak muzykę

Stoję pod samą czaszą i zadzieram głowę. Słońce prześwieca przez kratownicę, tworząc na ziemi koronkową mozaikę cieni. Setki ton stali wiszą nade mną, a ja czuję ich precyzję.

Widok na podstawę i kratownicę radioteleskopu RT4 w Piwnicach pod Toruniem.Radioteleskop RT4 z widocznym ramieniem systemu EVN w Piwnicach.

W każdej rozmowie wraca jedno nazwisko.

Bujakowski. Pan Bujakowski - powtarzają moi rozmówcy. - Inżynier Bujakowski z Katowic. To był człowiek, który rozumiał stal jak inni muzykę.

To on zaprojektował tę konstrukcję. A ta konstrukcja to majstersztyk. Jak poruszyć setkami ton z precyzją, której nie powstydziłby się zegarmistrz? Jak zniwelować luz w przekładni wielkości domu?

To się nazywa anti-backlash - tłumaczy mi jeden z inżynierów. Słucham, i choć nie rozumiem każdego technicznego detalu, rozumiem ideę. - Na każdej nodze są dwa silniki. Jeden ciągnie do przodu, a drugi w tym samym czasie hamuje wstecz. W ten sposób nie ma luzów. Cały czas są wybrane do zera.

Dźwięk silników, gdy antena się porusza, to nie ryk. To cichy, precyzyjny szept.

Zegarek z błędem sekundy na milion lat

Jeśli mechanika to potężne mięśnie, to system pomiaru czasu jest sercem, które bije w niewyobrażalnym rytmie. Bo RT4 nie pracuje sam. Jest częścią globalnej sieci. Razem z teleskopami w Hiszpanii, Szwecji czy Chinach tworzą jeden wirtualny teleskop wielkości Ziemi.


Radioteleskop RT4 w Piwnicach widziany z boku, w pełnej perspektywie z konstrukcją nośną.

Warunek? Muszą być zsynchronizowane co do nanosekundy.

Potrzebujemy zegara o dokładności 2,5 razy 10 do minus 15 sekundy na sekundę - wyjaśnia Marcin Gawroński. Widzi moją minę i przekłada to na ludzki język: - To jest błąd jednej sekundy na około półtora miliona lat.

Ten niewidzialny fundament pozwala im robić coś, co wykracza poza moją wyobraźnię.

Robimy tych pomiarów 4 miliardy. 4 miliardy razy na sekundę mierzymy napięcie. I każde napięcie dokładnie wiemy, o której godzinie było zrobione.

Miliardy próbek na sekundę. Precyzja jednej sekundy na milion lat. A wszystko po to, by usłyszeć szept.

Szept Kosmosu i cisza za 100 tysięcy dolarów

Radioteleskop jest termometrem - mówi prosto pan Eugeniusz. Tłumaczy, że sygnał z kosmosu to szept. Jego temperatura to czasem ledwie 3 Kelwiny - trzy stopnie powyżej zera absolutnego.

Antena radioteleskopu RT4 wśród pól uprawnych w Piwnicach pod Toruniem.

Jak usłyszeć szept w hałaśliwym świecie? Jak usłyszeć coś, co ma 3 Kelwiny, skoro sam odbiornik, szumiąc, generuje temperaturę setek stopni?

Odpowiedź jest zimna. Bardzo zimna.

Musimy schłodzić wstępne stopnie odbiorników do 15 kelwinów. To jest minus 260 stopni Celsjusza. To jest cisza absolutna, w której dopiero można usłyszeć ten najcichszy z szeptów.

I tu pan Eugeniusz uśmiecha się lekko.

Różnica między naszymi odbiornikami a tymi w państwa radiach jest taka: wasz odbiornik kosztuje 100 dolarów, a nasz 100 tysięcy dolarów.

Widok radioteleskopu RT4 z dołu, pod dużym kątem, na tle chmur.

Ale to, co następuje potem, jest prawdziwym sercem tej opowieści.

Aparatura, którą budujemy, to jest aparatura naszej konstrukcji. Nigdy nie zamawiamy jej na zewnątrz - podkreśla z dumą, która prostuje plecy.

Po czym opowiada historię-symbol. Historię o polskiej pasji i zaradności.

Byliśmy ekspertami przy odnawianiu teleskopów na Łotwie. Szukali firmy, która zbuduje im odbiornik. Znaleźli w Hiszpanii. Zapłacili jej milion euro. Chwilę później my stwierdziliśmy, że też potrzebujemy takiego odbiornika. Nasza koleżanka zdobyła grant... 100 tysięcy złotych.

Milion euro. Sto tysięcy złotych.

Powstał ten system za te pieniądze u nas. I jeszcze dodatkowo buduję jakby odbiornik zapasowy - kończy pan Eugeniusz.

Stoimy w sterowni, wśród szaf, które cicho szumią. Patrzę na tych ludzi i rozumiem, że to jest właśnie ten "duch miejsca". To nie są tylko genialni inżynierowie. To są twórcy.

Arcydzieło, które nie chce się psuć

Po co to wszystko? Czego szukają?

Poszukuję sygnałów niestacjonarnych - uśmiecha się tajemniczo Marcin Gawroński. - Cokolwiek to oznacza.

Zdjęcie RT4 wykonane z drona, ukazujące kontrast białej konstrukcji anteny i brązowych pól.

Chodzi o FRB - szybkie błyski radiowe. Zjawiska tak ekstremalne, że fizyka ledwo zaczyna je rozumieć.

Jakiś obszar we Wszechświecie emituje energię porównywalną z dziesięcioletnią produkcją energii przez Słońce. Wysyła to w formie impulsu trwającego jedną milisekundę - tłumaczy pan Pazderski.

Jedna tysięczna sekundy. Tyle trwa szept, na który poluje ta stalowa katedra.

Pan Eugeniusz z nostalgią pokazuje mi stare taśmy, na których kiedyś zapisywali dane.

To jest arcydzieło - mówi cicho, patrząc na monitory. - To działa od 1994 roku. Nigdy nie było tu poważnej awarii. Zdarzyła się jedna, w drugim roku eksploatacji. I od tamtej pory... mijają dziesięciolecia i nic się nie chce popsuć. Teleskop działa 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.

Gdy opuszczałem Piwnice, słońce chyliło się ku sosnom. Złote światło kładło się na białej czaszy. W ciszy lasu słyszałem tylko ten ledwo wyczuwalny, precyzyjny szept silników. Antena powoli obracała się w stronę nowego celu na niebie.

Radioteleskop RT4 w Piwnicach pod dramatycznym niebem Kujaw, widziany z lotu ptaka.

Pomyślałem wtedy, że to nie jest pomnik. To jest instrument. Żywy, działający, pulsujący pracą ludzi i danymi z kosmosu.

Naukowcy w Piwnicach szukają ciszy. Tej idealnej, zimnej ciszy minus 260 stopni, by móc usłyszeć szept Wszechświata. Teraz grozi im inna cisza. Cisza ministerialnej decyzji, cisza odciętego zasilania, cisza bezruchu.

Nauka też potrzebuje ciszy. Ale nie takiej.