Rybnik: Zamiast smogu - wodór. Oto, jak polski NesoBus zmienia oblicze Śląska.

23 lis 2025

Rybnik: Zamiast smogu - wodór. Oto, jak polski NesoBus zmienia oblicze Śląska.

W Rybniku autobusy jeżdżą na wodór. Brzmi jak science fiction, a jednak właśnie siedzę w jednym z nich. Jeszcze niedawno pisałem dla Was o Spittelau w Wiedniu - spalarni śmieci zamienionej przez Hundertwassera w dzieło sztuki, która ogrzewa całe miasto. Jeśli nie znacie tej historii, zajrzyjcie tutaj: Spittelau: Najpiękniejsza spalarnia świata, która ogrzewa Wiedeń. Odkryłem arcydzieło Hundertwassera. Potem zabrałem Was do Ostrawy, do futurystycznego CEETe, gdzie inżynierowie i naukowcy uczą cały region, jak żyć bez dymiących kominów: CEETe: laboratorium przyszłej energetyki w sercu dawnego regionu węgla. Dziś jesteśmy bliżej, w Polsce, w Rybniku, i tu opowieść o transformacji energetycznej toczy się na czterech kołach.

Autobus wodorowy Komunikacji Miejskiej Rybnik – detal z herbem miasta

Rybnik: miasto, w którym autobus szumi wodorem

Wiedeń pachniał kawą i kasztanami. Rybnik pachnie bardziej „po śląsku” - mieszaniną miasta, historii przemysłu i powietrza, które przez lata płaciło cenę za węgiel. A jednak, kiedy podjeżdżam na zajezdnię Komunikacji Miejskiej Rybnik, czuję coś zupełnie innego: lekki dreszcz przyszłości. Przede mną stoi NesoBus - polski autobus wodorowy, zgrabny, przeszklony, z charakterystycznymi okręgami na nadwoziu. 

Z zewnątrz wygląda jak kolejny nowoczesny miejski autobus, ale to, co najciekawsze, dzieje się w środku i na dachu. To właśnie tutaj Rybnik jako pierwsze miasto w Polsce wprowadził do regularnego ruchu 20 wodorowych autobusów marki NesoBus, wyprodukowanych przez spółkę PAK-PCE Polski Autobus Wodorowy we współpracy z Grupą Polsat Plus i ZE PAK. To jest duża rzecz, która sprawiła, że Rybnik stał się pionierem wodorowego transportu publicznego w kraju - możecie sprawdzić ich aktualności i rozkłady jazdy na stronie Komunikacji Miejskiej Rybnik.

Polski autobus, polska fabryka, polski eksperyment

O NesoBusie wiedziałem już wcześniej: to polski autobus wodorowy produkowany seryjnie w zakładzie w Świdniku. Fabryka powstała m.in. przy wsparciu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a jej zadaniem jest dostarczanie ok. stu takich pojazdów rocznie. NesoBus jeździ na wodór, nie emituje spalin, a dodatkowo filtruje powietrze, zatrzymując część zanieczyszczeń na filtrach, co w tak zwanym "zagłębiu węglowym" ma potężne znaczenie symboliczne i praktyczne. Zasięg to ok. 300-450 km na jednym tankowaniu, a samo tankowanie trwa kilkanaście minut. Brzmi jak broszura producenta, ale tutaj, w Rybniku, to nie jest folder, to jest normalny miejski autobus, który podjeżdża na przystanek i rusza w trasę.

Autobus bez lusterek - Technologia, która staje się wygodą

Wchodzę do środka. Pierwsze wrażenie to cisza - ten autobus nie ma klasycznego warczenia silnika, jest tylko niski szum i delikatne przyspieszenie, jak w dobrym tramwaju. Zanim ruszamy, rozglądam się po kabinie kierowcy. Nie ma tu tradycyjnych lusterek - są kamery i ekrany, które zastępują lusterka boczne. Dokładnie tak opisywał to prezes Komunikacji Miejskiej Rybnik, mówiąc, że to większe bezpieczeństwo i lepsza widoczność. Na dachu pracuje ogniwo paliwowe. To tam wodór zamieniany jest w energię elektryczną, która zasila silniki w osiach. Efekt chemicznej magii jest prosty: na końcu rury wydechowej zamiast spalin mamy parę wodną. Zeroemisyjny autobus w mieście, które latami walczyło ze smogiem - to jest po prostu symboliczne. 

W środku panuje standard współczesnego transportu, ale dopracowany z troską - klimatyzacja, porty USB, tablice LED i LCD, system zapowiedzi, monitoring, liczenie pasażerów, a nawet defibrylator AED na pokładzie. Każdy autobus może zabrać co najmniej 86 osób. To są te detale, które lubię: technologia, która zaczyna być po prostu wygodą.

Stacja, która wygląda jak zwykła stacja. A jednak.

Po krótkim przejeździe jedziemy tam, gdzie wodór spotyka się z miastem najbardziej dosłownie - na stację tankowania wodoru przy ul. Budowlanych 6. Na pierwszy rzut oka wygląda jak nowoczesna stacja paliw. Dopiero gdy zbliżysz się do dystrybutora i zobaczysz napis H₂, dociera do Ciebie, że tutaj nie leje się benziny ani diesla. To pierwsza na Śląsku i druga w Polsce ogólnodostępna stacja tankowania wodoru, zbudowana przez Grupę Polsat Plus i ZE PAK pod marką NESO. Tankować mogą tu zarówno autobusy, jak i samochody osobowe czy ciężarowe. Wiedeń miał swoją Spittelau - serce systemu ciepłowniczego. 

Rybnik ma Budowlanych 6 - niewielkie, ale ważne serce swojego wodoru. I tak jak w Spittelau miasto dogadało się z artystą, tak tutaj Rybnik dogaduje się z energetyką i przemysłem: część autobusów, stacja wodoru, a w tle Centrum Zielonej Energii, które ma docelowo produkować własny wodór dla miasta. Jeśli zrealizują wszystkie plany, Rybnik będzie dysponował ponad 30 wodorowymi autobusami, a „wodorowce” będą stanowiły prawie połowę całego taboru Komunikacji Miejskiej. 

Brzmi jak liczby z raportu, ale w praktyce oznacza to coś bardzo prostego: mniej spalin na ulicach, mniej hałasu, realny krok w stronę miasta, które oddycha lżej.

Wodorowy autobus NesoBus podczas serwisu technicznego w Rybniku

Spittelau, CEETe, Rybnik: trzy historie jednej transformacji

W Wiedniu patrzyłem na Spittelau, gdzie ogień zamienia śmieci w ciepło, a komin staje się rzeźbą. W Ostrawie, w CEETe, widziałem naukowców, którzy pod mikroskopem rozkładają energię na czynniki pierwsze: wodór, plazmę, mikrosieci. 

W Rybniku patrzę na zwykły miejski autobus, który jednak jest efektem tej samej opowieści: o miastach, które próbują żyć inaczej. Spittelau pokazało mi, że nawet komin może być piękny. CEETe pokazało, że region ciężkiego przemysłu może przepisać swoją przyszłość, używając nauki zamiast farby. Rybnik pokazuje, że codzienny autobus linii miejskiej może stać się symbolem zmiany. 

Nie ma tu złotej kuli na kominie, jest za to polski autobus, polska stacja wodoru i miasto, które zdecydowało się podjąć ryzyko bycia pierwszym.

Okiem Obiektywu w Rybniku - Wsparcie!

Kiedy wysiadam z wodorowego autobusu w Rybniku, nie mam przed sobą panoramy Wiednia ani futurystycznej hali pełnej plazmatronów. Mam zwykły przystanek, ludzi z zakupami, uczniów wracających ze szkoły, kierowcę, który macha ręką przez szybę. I może właśnie w tym jest największa siła tej historii - transformacja energetyczna przychodzi tu po cichu, nie z fajerwerkami, tylko z kolejnym rozkładem jazdy. Takie miejsca są solą moich podróży. Rybnik pokazuje, że ta cała wielka transformacja rozgrywa się także w autobusie, którym jedziemy do pracy. 

Jeśli lubisz takie opowieści z pogranicza technologii, ekologii i miejskiej odwagi, właśnie po to powstało „Okiem Obiektywu”. Możesz wesprzeć moją pracę i kolejne takie wyjazdy, stawiając mi wirtualną kawę: buycoffee.to/okiemobiektywu

A jeśli reprezentujesz miasto, region lub ciekawy projekt technologiczny i chcesz, żebym opowiedział Waszą historię w taki sposób, zapraszam do kontaktu, bo transformacja energetyczna to nie tylko normy, przetargi i wykresy, to też opowieści, dzięki którym zaczynamy wierzyć, że ta zmiana naprawdę ma sens: Oferta współpracy z miastami i regionami

Jeśli planujesz podróż do Rybnika (lub gdziekolwiek indziej!) i szukasz niszowych, ciekawych miejsc, skorzystaj z moich spersonalizowanych porad: Konsultacja podróżnicza.