Nowości. Psi sportowiec chce trenować. ~ Okiem obiektywu

Nowości. Psi sportowiec chce trenować.

Jacek Kiełpiński, Piątek, 11 Stycznia 2008

Gdyby nie dziesiątki kilometrów przebieganych tygodniowo, swą niespożytą energię musiałby wytracić inaczej. Dywany, buty i meble mogłyby poważnie ucierpieć. Pies do zaprzęgów nie znosi nudy i siedzenia w ciasnym mieszkaniu.

Jack Frost jest wyraźnie podekscytowany. Zupełnie jak przed zawodami, gdy na starcie podskakuje wysoko, szykując mięśnie do sprintu. Dzisiaj znowu pobiegnie ze swoim panem!

W świecie miłośników psich zaprzęgów, które także w Polsce stają się coraz popularniejsze, specjaliści od canicrossu to wydzielona, stosunkowo nieliczna grupa. Podczas gdy większość musherów preferuje szaleńczą jazdę saniami bądź wózkami ciągniętymi przez kilka psów, oni nie pozwalają się wozić. Próbują dorównać w biegu swym pupilom.

Jak dyszeć, to razem

- Czasem podczas tak zwanego wieczoru mushera, tradycyjnej imprezy po dniu zmagań, docinamy sobie nawzajem. Oni twierdzą, że w sporcie zaprzęgowym polegającym na bieganiu z psem brakuje... zaprzęgu, a ja im na to, że są zwykłymi wozidupami - Grzegorz Chudzik z Torunia, tegoroczny zdobywca Pucharu Polski Polskiego Związku Sportu Psich Zaprzęgów w canicrossie, przyznaje, że biegać zaczął właśnie dzięki swojemu psu. - Skoro husky wymaga tyle ruchu, to dlaczego ja, jego przyjaciel, miałbym mu w tej pasji tylko sekundować? Jak dyszeć, to razem. Pełna demokracja.

Jack Frost, choć w pełni rasowy syberian husky, pochodzi ze schroniska. To nic nadzwyczajnego. Wiele psów zaprzęgowych z rodowodami tam trafia, bo ich nabywcy czasem nie zdają sobie sprawy z ich wymagań.
Reklama

- Mojego Della, kochanego alaskana malumuta, też znalazłem w schronisku - przyznaje Jarosław Wachowski, prezes toruńskiego klubu „Inari” zrzeszającego miłośników psich zaprzęgów. - Decydując się na takiego psa trzeba pamiętać, że on musi dużo biegać i ciągnąć. Jeżeli mu tego nie zapewnimy, energię skieruje w inną stronę - pogryzie dywan, buty, nawet meble. To psy do zaprzęgów albo takiego biegu, jaki uprawia Grzesiek. Nie znoszą nudy.

Nie znoszą także wysokich temperatur. Latem szukają cienia i ledwo żyją. Są w Polsce właściciele, którzy instalują w zajmowanym przez psa pomieszczeniu klimatyzację.

- Przyjmuje się, że psy w pełni dobrze czują się do plus 10 stopni Celsjusza. Wyższe temperatury je zwyczajnie męczą. Próbowałem biegać z moim Jackiem, gdy było cieplej, ale więcej tego robić nie będę, bo wyglądał na wykończonego - zapewnia Grzegorz Chudzik, który nie tylko o warunkach fizycznych tych psów może powiedzieć sporo. - Do zawodów jego organizm trzeba odpowiednio przygotować. Niezwykle ważny jest sposób i pora karmienia. Wypraktykowałem, że przy jego wadze 17 kilogramów posiłek, składający się z 200-250 gramów karmy najwyższej jakości, powinien zjeść najpóźniej na dwie godziny przed startem. Potem trzeba go jeszcze jakoś namówić, żeby się dokładnie wysiusiał - żartuje. - A z tym zawsze bywają problemy...

Grzegorz podczas zawodów Pucharu Polski, chociażby takich, jak wygrane przez niego w Myślęcinku, biegnie zawsze pełen obaw: - Pędzimy ostro, a on nagle coś niezwykle ciekawego poczuje i musi siknąć. A sekundy lecą. Gorzej, jak zachce mu się kupę. Nic na to nie da się poradzić - 30 sekund z głowy. Poza fizjologią znaczenie ma nawet wilgotność powietrza i ewentualne pojawienie się dzikiej zwierzyny. Muszę rozumieć potrzeby i zwyczaje psa, uszanować je, a jeśli się da - wykorzystać.

Do biegania z psem zaprzęgowym potrzeba stosunkowo niewiele, ale jednak fachowego sprzętu. Poza uprzężą, która nie ogranicza ruchów zwierzęcia, konieczna jest specjalna lina z gumowym amortyzatorem. Musher zaś, poza dobrymi butami do biegania w terenie, bo czasem przychodzi pokonywać śliskie, ośnieżone leśne drogi, musi mieć doczepiany karabinkiem do liny pas o szerokości minimum siedmiu centymetrów, by szarpiący go i ciągnący pies nie uszkodził mu kręgosłupa.

Pociągną nawet dwie tony

- To nie są drogie rzeczy, tu technologii kosmicznych się nie stosuje, ale warto zadbać o wszystkie szczegóły - zapewnia Grzegorz Chudzik. - Chociażby, pas powinien być tak skonstruowany, by utrzymywał się musherowi stosunkowo nisko na tyłku i nie przesuwał. Wtedy dopiero można poczuć w pełni i wykorzystać siłę psa.

A mówimy o sile nielichej. Alaskany malamuty, więksi bracia syberian husky, podczas specjalnych prób wysiłkowych potrafią pociągnąć ponad tonę, a niektóre nawet do dwóch ton. Miałem osobiście okazję poczuć, co to znaczy, gdy Grzegorz połączył mnie liną z Dellem, potężnym alaskanem Jarosława Wachowskiego. Bieg za samochodem zamienił się w rodzaj lotu...

- Alaskany są jednak wolniejsze od husky. A mój Jack Frost jest prawdziwym sprinterem - podkreśla specjalista od canicrossu. - By na zawodach móc pójść na całość, nasze treningi musimy robić oddzielnie. Zasada podstawowa: dwa dni biegania, dwa odpoczynku. Jego trening polega na tym, że pędzi z maksymalną prędkością na sześciokilometrowym dystansie, a ja towarzyszę mu na rowerze - tak szybko jak on potrafi po prostu nie jestem w stanie biec. Potem odwożę go autem z lasu do domu, a wieczorem sam ruszam biegiem na swoje dziesięć kilometrów, gdzie też próbuję wycisnąć, ile się da.

Grzegorz Chudzik, choć biega maratony, ogranicza się obecnie do krótszych dystansów. Wszystko podporządkowane jest przygotowaniom do zawodów, a te w canicrossie rozgrywa się na dystansie do 10 kilometrów.

- Psy pochodzące z północy, czyli syberian husky, alaskany malumuty, akity, samojedy i grenlandy, należą do bardzo odpornych i wytrzymałych ras pierwotnych - tłumaczy Wanda Perczak, założycielka klubu „Inari” i wielka miłośniczka tych zwierząt. - Więc dziś mogłyby z powodzeniem rywalizować na dłuższych dystansach. Jednak ten świat oszalał na punkcie prędkości, liczą się - nie wiedzieć czemu - sekundy. To powoduje, że naturalnie stworzone do zaprzęgów psy są wypierane przez wydumane przez człowieka mieszanki ras.

Jeszcze dziesięć lat temu psie zaprzęgi przypominały te z książek Jacka Londona. Teraz przeważają w nich psy o bardziej wyżłowatym wyglądzie, jak chociażby greystery.

Tu kończy się zabawa

- Podczas ostatnich Mistrzostw Europy w Kcyni husky było zaledwie kilka. Dziś w canicrossie czołówka światowa to autentyczni lekkoatleci, specjalizujący się w krótkich dystansach, biegający z psami chartowatymi. To już nie jest zabawa, tylko prawdziwy sport wyczynowy - przyznaje Grzegorz Chudzik, który nie ukrywa, że chcąc nadal uprawiać tę dyscyplinę i zdobywać medale, będzie w końcu musiał postarać się o psa wyhodowanego specjalnie do takich zawodów. - To nie oznacza oczywiście, że pozbędę się Jacka. Przecież on jest członkiem rodziny! Będę miał po prostu dwa psy. Może wtedy nawet częściej będę z nim biegał, a nie jeździł za nim na rowerze?