Zemsta na Festiwalu Kontakt 2025: Fredro, Hopper i nagroda dla Stuhra

8 cze 2025

Zemsta na Festiwalu Kontakt 2025: Fredro, Hopper i nagroda dla Stuhra

W ramach 29. edycji Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Kontakt w Toruniu zaprezentowano „Zemstę” w reżyserii Michała Zadary – inscenizację, która nie tyle unowocześnia Fredrę, co wydobywa z jego tekstu to, co brutalne, głęboko ludzkie i zaskakująco współczesne. Mimo że spektakl grany jest wiernie – bez skrótów, z zachowaniem wersyfikacji – jego siła leży w zupełnie innym wymiarze niż szkolna lektura. Tu Fredro mówi głosem pokolenia, które zna samotność lepiej niż honor, władzę lepiej niż miłość, a groteskę lepiej niż komedię.

Scena zbiorowa ze spektaklu „Zemsta” w reżyserii Michała Zadary, Maciej Stuhr w roli Papkina, inspirowana obrazem „Nocne marki”
 
Gdy podnosi się kurtyna, widzów wita znajoma, choć pozornie nieprzystająca do polskiej klasyki sceneria: niebieska rama barowej witryny z napisem „Le Vieux Château”. To obraz. A dokładniej – żywe nawiązanie do jednego z najbardziej poruszających dzieł w historii amerykańskiego malarstwa: Nighthawks Edwarda Hoppera. I właśnie to uderzenie – wizualne i emocjonalne – nadaje całemu przedstawieniu kluczowy ton. Obraz, który od lat należy do moich absolutnych ulubionych, pokazuje ludzi zamkniętych w szklanym barze, obok siebie, ale jakby osobno. Bez możliwości ucieczki, bez szansy na prawdziwą bliskość. Tacy są też bohaterowie Zadary. Cześnik, Rejent, Papkin – wszyscy oni, mimo krzykliwego języka i bitewnych pozycji, są przede wszystkim bohaterami osamotnionymi. Ich zemsta to nie tylko walka o majątek – to krzyk rozpaczy, podszyty potrzebą uznania, bliskości, może nawet – miłości. W tej scenografii Fredro przestaje być staroświeckim komediopisarzem, a staje się współczesnym analitykiem duszy.

W centrum sceny pulsuje Maciej Stuhr, który za swoją kreację Papkina odebrał nagrodę dla najlepszego aktora festiwalu. Jego rola to nie tylko świetna robota aktorska – to osobny organizm sceniczny, balansujący pomiędzy karykaturą a bezbronnym człowiekiem. Stuhr gra ciało – spocone, nerwowe, rwane – ale też duszę postaci, która nie umie być bohaterem i dlatego staje się błaznem. W tym świecie nie ma już miejsca na heroiczne figury. Są tylko figury pozorne – takie, które wypalają się szybko, jak światło lampy neonowej w barze Hoppera.

Aktorzy spektaklu „Zemsta” na tle scenografii przypominającej „Nocne marki” Hoppera, Teatr Komedia, Festiwal Kontakt 2025

Zadara, znany z brawurowych interpretacji klasyki, ponownie zaskakuje. Nie szuka w Fredrze patosu, nie buduje dydaktyki. Zamiast tego bierze tekst dosłownie i obraca go o 180 stopni – nie w sensie treści, ale kontekstu. Tu wszystko rozgrywa się w brudzie emocji, w połamanym rytmie ciała, w twarzach, które zdradzają więcej niż słowa. A jednocześnie pozostaje w pełni wierny strukturze dramatu. Nie dopisuje nic. Po prostu – jak Hopper – umieszcza ludzi w świetle, w którym widać więcej.

„Zemsta” w toruńskim wykonaniu to spektakl, który zostaje w głowie i ciele. Dzięki wyrazistej oprawie wizualnej, dzięki mistrzowskiej roli Macieja Stuhra, ale też dzięki temu, że pozwala raz jeszcze przeczytać klasykę – nie oczami ucznia, ale człowieka. I zobaczyć, że za każdą walką o mur kryje się coś dużo bardziej osobistego: potrzeba bycia zauważonym. A czasem wystarczy barowy blat i parę postaci, by ten krzyk wybrzmiał mocniej niż cały akt zemsty.