Do maratonu zdopingował go zakład

22 maj 2009

Do maratonu zdopingował go zakład


Rozmowa z Sebastianem Chmarą, wiceprezesem PZLA, komentatorem TVP wielkich imprez lekkoatletycznych

- W Skandynawii, Australii czy USA biegacz amator to normalny obrazek w mieście. U nas dla niektórych jeszcze to „zjawisko” - mówi Sebastian Chmara.

Dla mistrza Europy i świata najdłuższym dystansem w wieloboju był bieg na 1500 metrów. Po zakończeniu kariery zdecydował się Pan na bieganie dla rekreacji. Dlaczego?

Sportowcy wyczynowi nie mogą kończyć kariery i następnego dnia pozostać bez jakiejkolwiek aktywności ruchowej. Szybko wtedy tyją, ale przede wszystkim ich organizm, aby normalnie funkcjonować, potrzebuje wysiłku.

Pięć lat po zakończeniu kariery udało się Panu pokonać pierwszy maraton...

To było moje życiowe marzenie, a jednocześnie zdopingował mnie do tego zakład. Kolega z telewizji, redaktor Maciej Kurzajewski, rzucił mi rękawicę. Powiedział, że nie jestem w stanie pokonać jego rekordu życiowego, 4 godziny i 16 minut. Postanowiłem udowodnić mu, że jest w błędzie. Wspólnie z Przemysławem Babiarzem i Pawłem Januszewskim pobiegliśmy w 2006 roku w maratonie warszawskim. Wygrałem z moimi kolegami i uzyskałem czas lepszy od Kurzajewskiego aż o 6 minut.

Ile razy w tygodniu i dlaczego Pan biega?

Bieganie jest najprostszą i najtańszą formą ruchu. Przede wszystkim polepsza samopoczucie i człowiek czuje się lżejszy. Biegam raz lub dwa razy w tygodniu po sześć kilometrów.

Czy w Polsce i regionie przybywa osób uprawiających amatorsko bieganie?

Tak i to zdecydowanie. W biegach masowych biorą udział setki, a nawet tysiące uczestników, także w naszym regionie. Nadal jednak sąsiad w dresie wychodzący do lasu traktowany jest jak zjawisko, a ludzie, którzy decydują się na bieganie, muszą przełamywać własny wstyd. W Skandynawii, Australii, czy Stanach Zjednoczonych biegacz amator „śmigający” po chodnikach między pieszymi i alejkach to normalny obrazek w mieście.

Czego brakuje, aby przełamywać stereotypy?

Myślę, że potrzebne jest jeszcze większe zaangażowanie autorytetów, polityków, ludzi kultury, którzy daliby przykład, że bieg to zdrowie. Ja ze swej strony jestem otwarty na udział w imprezach rekreacyjnych i promocyjnych, będę nadal namawiał do tej formy ruchu.

Sławomir Kabat, Sobota, 16 Maja 2009
Fot. Dariusz Bloch